Transkrypcja
Wstęp i geneza „konstruktywnego hejtu”
Cześć, Michał!
Cześć, Wojtek.
Dzisiejszy odcinek będzie chyba troszkę luźniejszy. Już tak jak ostatnio mówiliśmy, zebrało nam się trochę tematów pobocznych po naszej dyskusji na temat systemów operacyjnych. Robocza nazwa odcinka to „konstruktywny hejt”. Oczywiście „hejt” to tylko…
Ale tam popuścimy wodze.
Tak, tak, tak. Tutaj ten hejt będzie konstruktywny.
Zdecydowanie.
I tak delikatnie tylko tą…
Może niekoniecznie hejtem będzie, co właśnie bardziej wskazaniem, co można by było poprawić.
Dokładnie, dokładnie. Bo ten hejt będzie miał podstawy, więc to sprawia, że jest krytyką konstruktywną, a nie hejtem.
Otóż to.
Bo hejt jest oczywiście bezpodstawny. A to Michał pewnie parę podstaw znajdziesz.
Parę podstaw mam, nawet sobie wynotowałem, żeby jednak nie zapomnieć
I z tego, co tu widzę, to chyba równo oberwie się wszystkim. Mniej więcej…
No nikt nie jest bez winy.
Nikt nie jest bez winy. Żaden system operacyjny nie jest bez winy, bo hejt będzie skierowany w stronę systemów operacyjnych.
Nie mam tylko nic na Amiga OS-a.
Tam było idealnie?
To tam było idealnie. To Amidze się upiekło. No tak, a ten… A cała reszta niestety dostanie po łapkach. Żeby było w ogóle łatwiej, to jeszcze w ogóle może genezę mojego głosu przytoczę historyczną. Po ostatnim odcinku straciłem w ogóle mowę na chwilę.
Bo to był chyba rekordowo długi odcinek.
No trochę był długi, a ja już zaczynałem wtedy chrypkę i jak skończyliśmy nagrywać, to straciłem w ogóle ten głos. Nie i stwierdziłem, że no przekonam ciebie do tego odcinka hejtowania, bo to jest najlepszy moment.
Nie no, oczywiście. No możemy się pobawić w dobrego i złego glinę też… Też niech widzowie zgadną, kto będzie dobrym, a kto złym.
Niech zgadną, jasne.
Cel „konstruktywnego hejtu”
No to może tradycyjnie zacznijmy od takiego już, że tak powiem, fundamentalnego pytania: na co to komu?
Na co to komu? Ten hejt?
Ten hejt też… bo tak jak jest konstruktywny, no to może będzie jakimś impulsem do do jakichś może przemyśleń, chociażby już nie mówiąc o tym, że to jakieś tam zmiany na lepsze. A w ogóle, niech też wybrzmi po prostu coś w świat. Może ktoś gdzieś to kiedyś, już twórcy systemu, usłyszą i sobie pomyślą: „Ożeż, ty, to my tak 30 lat, on tu ma rację ten czy tamten!”. Nie, ale na co to komu? Z drugiej strony to się też tyczy tutaj działania systemu operacyjnego, no bo tego się przyczepiamy dzisiaj po prostu w ogólności, w takim podstawowym ujęciu. To już mówiliśmy, że system… Odpowiadając na pytanie: co ma system operacyjny robić? Taki kiedyś był taki suchar: co żołnierz ma pod łóżkiem?
Właśnie pomyślałem o podobnych sucharach wojskowych.
Czyli co żołnierz ma pod łóżkiem? Sprzątać wiadomo. No to co ma system operacyjny? Tak działać, żeby użytkownikowi było wygodnie. No i teraz jak popatrzymy na nasze systemy operacyjne, i tutaj wszelkiej maści Windowsy, Linuxy, Androidy, jakieś iOS-y i inne dziwactwa mniejsze lub bardziej sze, Amiga OS-y… One wszystkie miały w założeniu tak dobrze zrobić użytkownikowi, żeby już tam chciał pozostać na wieki, nie? I się prześcigają tutaj wyglądem i jakimiś tam usprawnieniami.
Tęczy dodaj kafle w najmniej odpowiednim momencie, żeby jednak jeszcze było lepiej. Usuń przyciski start. Użytkownicy poczuli się zagubieni.
Dokładnie! To może wtedy… Właściwie to nie wiem, co im tam przyświecało, a później przywraca, żeby wiadomo, żeby pokazują łaskę. Tak, taką tak.
No i właśnie, i teraz jeżeli tak wyjdziemy z takiego pytania: co ma właściwie system operacyjny robić dla użytkownika? To kolejnym pytaniem jest: czego nie robi? Nic. I tutaj pojawia się już gotowe naręcze odpowiedzi, ale to może na przykładach nam po prostu wyjdzie, nie?
Problemy z instalacją i aktualizacjami
Bo, no bo na przykład taki przykład na przykład, nie? Jakbyśmy wzięli na warsztat zagadnienie, na jakie pomysły powinni wpadać twórcy systemów operacyjnych powiedzmy sąsiednich do tych, które już coś robią, to odpowiedzi by było: „No niechżeż wpadną na to samo i zrobią to podobnie”, nie?
I tutaj mamy przykład taki, że jak instalujemy aktualizację na Windowsie, albo w ogóle cokolwiek instalujemy grubszego na Windowsie, coś co dotyka powiedzmy kernela, to Windows musi się przeładować, bo koniec świata. Od 30 lat Windows istnieje. Może tak, lata 90…
No to tak się by już uzbierało. Nie, 85 Windows 1.0. Więc no to, ale to był jeden taki, to to jeszcze nie wyglądało nawet tak. Znaczy widziałem gdzieś screeny i chyba opis tego wynalazku czytałem gdzieś kiedyś, że to była taka wizualna nakładka ciutkę bogatsza na DOS-a po prostu, nie?
Tak. No, dopiero 3.0 to był tak już, to był chyba właśnie pierwszy napisany tak Windows i od niego się tam zaczęło. A to to był chyba początek lat 90. To może powinniśmy sprawdzić nawet gdzieś tam kiedyś. Sprawdzimy. Akurat pamiętam datę 1.0, ale 3.0 nie pamiętam, więc… I później 3.1 chyba, ale pamiętam datę Windowsa 95.
95, tak. To jeszcze przed m-em było chyba, tylko nie wiem w…
95 żartowałem.
Że… No to więc od tego roku przyjmijmy, tego 95, nie? Od 95 do 2023 to już minęło ładnych parę lat, kilkadziesiąt, nie? I jeszcze nie wpadnięciem, żeby zrobić tak jak w Linuxie mają, czyli że jednak nie wymuszać tych restartów tak często. Coś im się tam poprawiło, ale jeszcze nie istnieje taki instalator Windows, chociaż ostatnio to już dawno nie instalowałem Windowsa, więc może już dzisiaj istnieje. Ale na tych wersjach, na których ja cokolwiek robiłem, to nie było tak, że nie… Że mi się pozwolił zainstalować tak jak Linux.
Jak jakiś bardzo leciwy, powiedzmy tam co tam był Red Hat 7.1 na przykład. To był w ogóle Linux, z którym ja zaczynałem chyba Linuxowe… Za namową kolegi na studiach i się okazało, gdzie wcześniej już miałem tam, wiadomo, kilka razy okazję na przeinstalowywanie Windowsów, wiedziałem czym to pachnie. Ile jest restartów po drodze przy instalowaniu driverów do wszystkiego. Zawsze restart: do dźwięku najpierw, do płyty głównej, do karty graficznej. Karta sieciowa chyba tylko była taka, że się… jeszcze wtedy były karty sieciowe, nie, że jako osobne cacka, że tam się coś nie musiało przerestartować. Ale też nie pamiętam, czy dla wszystkich, więc co chwilę było to miganie i tam i trzeba praktycznie przy tym, tej instalacji, trzeba było siedzieć i pilnować, żeby ten „Enter” naciskać, bo no bez tego może szło dalej, ale długo to to trwało.
Nie. Chociaż nie jestem pewien, czy nie było takich instalatorów wtedy, że jednak trzeba było „Enter” wcisnąć. Jak się zapomniało i poszło gdzieś, to on wisiał na tym, że musi się tam zrestartować, czy coś.
Tak, wymagały interakcji użytkownika rzeczywiście.
I wziąłem takiego instalatora do tego, tego Red Hat 7.1, nie? I ten instalator zrobił tak: wyświetlił mi tak jak współczesne instalatory dzisiaj dysk, pozwolił go sparty-nować, poustawiać na tym dysku na określonych partycjach punkty montowania. Czyli gdzie jest główny root systemu plików, gdzie jest katalog domowy, gdzie mam jakiś var, coś tam, coś tam, nie? Wszystko co było do skonfigurowania łącznie ze strefą czasową moją, z językiem, czyli już takie preferencje użytkownika. Nie pamiętam, czy konto pierwsze się podawało jeszcze na etapie tej konfiguracji, czy już w systemie, ale chyba chyba w systemie. Zebrał wszystkie dane i powiedział: „Instalujemy się”. Zainstalował i powiedział: „Wyjmij płytę”, bo to się z płyty instalowało, i ten i: „Zrestartuj”. Koniec, kropka. Jesteśmy. Tak i zakładamy konto, podajemy hasło, czy zmieniamy coś tam. No, działamy po prostu, nie?
Wymuszone restarty Windowsa
A na Windowsie to straszne migotanie. No i teraz mamy tutaj wzorzec taki, że można to zrobić. Wiem, że to wynika z architektury systemu, bo Kernel mody, no przepraszam najmocniej, one potrafią się przeładowywać. Znaczy w sensie mogą być przeładowywane bez restartu systemu. Tak, tak to zostało zaprojektowane. Natomiast to, co nazywamy kernelem Windowsa, chyba tego nie umie, bo cały czas trzeba się restartować. Jak przychodzą wciąż aktualizacje, to częściej się restartuje Windowsa niż Linuxa. I tutaj upatruję właśnie takiej wskazówki, co niektórzy twórcy OS-ów mogliby od innych zapożyczyć.
Z tym, że to się chyba poprawiało w kolejnych modelach, bo rzeczywiście troszkę mniej tego było po prostu. Ostatnio co prawda to nie instalowałem „jedenastki”, ale chociaż właśnie samo przejście nawet na „jedenastkę” jest dość płynne, bo to jest update właściwie, jak masz „dziesiątkę” to jest pod spodem, zupełnie niezauważenie z „siódemki” jak normalny update. Więc, a tak z płyty to już dawno nie instalowałem. To zdaje się może „dziesiątkę” parę lat temu i z tego co kojarzę, to tam już tych potwierdzeń i restartów było troszkę mniej. Chociaż wiadomo, to jest jeszcze nie jest tak może taki duży problem, jeśli systemu nie instalujemy codziennie.
Większym problemem na przykład dla mnie było wieczne restarty w momencie, kiedy instalujesz oprogramowanie, bądź je odinstalowujesz. I to było niesamowitym, że tak powiem, przeszkadzają… taką w Windowsie, bo za każdym odinstalowaniem, czy zainstalowaniem czegoś zawsze ten instalator pytał cię: „Zrestartuj teraz, żeby zobaczyć zmiany”, tak. I chyba to, to było takie bardziej kłopotliwe. Ale tak jak ostatnio patrzę na te nieliczne programy, które instaluję gdzieś tam na Windowsie, tego też jest coraz mniej. Już większość rzeczy potrafi się zainstalować, bądź bądź wyczyścić, odinstalować bez żadnego restartu. Więc, więc chyba tą modularność czy czy jakąś taką… Jakoś wreszcie zatrybi… Jakoś chyba to, to się poprawiło, bo rzeczywiście ten restart już nie jest aż tak wymagany, albo przynajmniej może to nie jest pokazywane użytkownikowi na zasadzie: „Restart jest potrzebny, ale nie musimy tego pokazywać w końcu użytkownikowi. Zrestartujesz tą maszynę”.
Ale ja, ja przyłapałem Windowsa 10, i to akurat na komputerze projektowym, na takim właśnie niby takim restarcie niezapowiedzianym, po cichu.
Cichy, myślał, że nie zauważy.
Myślał, że nie zauważę. Ale ekran logowania się różnił. No tak. Już nie powiem, że cała reszta, zgaśnięcie, a nie po tym, po zablokowaniu ekranu, nie? Więc to mu się jednak nie udało. No i to właśnie pokłosie może, albo nie wiem, temat pokrewny do tego tematu z instalacjami, to byłby temat wymuszonych na po prostu zrobionych aktualizacji, takich, które wymuszają ten restart. Nie, bo Windowsy się, no one nie znają litości. No one jak już zobaczą, że użytkownik za długo odwleka z podaniem terminu instalacji jakiejś łaty, a zwłaszcza takie korporacyjnie zarządzane od środka, to one już totalnie w ogóle mają w poważaniu użytkownika.
No to jest może być też inna sprawa korporacyjnych reguł, które możesz bardziej strict ustalić, więc tutaj po prostu system to umożliwia. Tak, sp… żeby na korporacyjne reguły, które wyznaczą jakiś tam na instalację tego czy innego update, zrobiły to na tym korporacyjnym komputerze w czasie, kiedy użytkownik nie pracuje na nim, nie? Czyli na przykład no, o tej umownej trzeciej w nocy. To da się zrobić, bo można ten komputer wybudzić, on się potrafi sam wybudzić, nawet jak jest uśpiony, to się potrafi wybudzić w środku nocy. Czemuż nie miał zupdatować właśnie zgodnie z tą polityką? No, zdarzają się przypadki, że ktoś o tej trzeciej koduje, no ale to już jest jego problem.
I nie znam nikogo takiego. Ja, ja słyszałem, kolega mi opowiadał. No czasami się zdarza. Ale na przykład już taka, takie zezwierzęcenie jak w ogóle zamknięcie tego systemu w sensie restart jego w trakcie, kiedy się koduje w widełce, to to już jest brzydka rzecz moim zdaniem. I czegoś takiego to się powinniśmy wystrzegać jako g… jeżeli jesteśmy twórcą systemu lub dostawcą. No bo to, to po prostu budzi straszną niechęć. Nie, ja na przykład czegoś takiego nigdy nie doświadczyłem w Linuxie. Fakt, że nie miałem okazji pracować na korporacyjnie zarządzanym Linuxie, ale tam też są restarty, które są wymagane po jakiś tam grubych tych update Security na przykład. Nie, no spoko, no trzeba to zrestartować i tyle. Nadal mimo wszystko sposób przypominania tego Ubuntu, no, jest na niesamowicie wysokim poziomie, jeżeli się porówna go do do Windowsa, nie? Gdzie w Windowsie to powiedzmy jest takie totalne barbarzyństwo, a w Linuxie jest taki klub dla szacownych dżentelmenów, gdzie jeden drugiemu dyskretnie przypomina: „Mi lordzie, warto by teraz się zrestartować”, nie? Ale dalej w wolnym momencie. Ale użytkownik ma władzę nad tym, kiedy się restartuje, nie?
Postarzanie systemu i problemy z wydajnością
Natomiast Windowsy zostały przyłapane, i to nie tylko przeze mnie, i jeszcze korporacyjne w dodatku, jeszcze na takim brzydkim oszukiwaniu, prawie jak ejk, tylko trochę inaczej, bo na przykład okazuje się, że Windows ma większą tendencję do psucia się, kiedy widz… użytkownik odwleka ten moment restartu i on wtedy będzie na przykład spalone… będzie gdzieś tam na jakichś dziwnych procesach, najczęściej takich, których się nie da ubić z Task Managera, bo próbowałem.
Ciężko za rękę złapać. Złapie praktyki.
Ale to nie tylko ja zaobserwowałem tak, więc mogę spokojnie się podzielić taką refleksją. No to to takie, ja bym to dał do kategorii „postarzanie sesji”.
Sesji. Czyli po prostu mamy tą sesję zbyt długo od kilku dni jesteśmy zalogowani, tylko po… bo ja na przykład jestem tak perfidny, że nawet klapki nie zamykam, po prostu odkurzam raz na jakiś czas i nie zamykam mu tej klapki, więc on nie ma kiedy zgasnąć. Jak chce już się zrestartować kilka razy, po prostu przychodziłem, no to miałem świeży, świeże logowanie, żeby daleko nie szukać, dzisiaj na przykład zamknąłem mu klapkę rano w domu, przyjechałem do biura, otwieram klapkę, a tam dzień dobry, logujemy się.
Chyba bardzo potrzebował. Bardzo potrzebował.
Stwierdził, że jak i tak jest w torbie…
Dokładnie.
To się zrestartuje, nikt nie zauważy. No to się zrestartował. No i okej, jeszcze tam powiedzmy nic mi nie, nie rozwalił, spoko, wszystko kulturalnie. Na plus mu trzeba dać, że on potrafi przywrócić teraz ładnie wszystko co miałem otwarte, nie? A to czego nie potrafi przywrócić, no to sorry, trudno, na szczęście się przywraca jak się otworzy. Ale na przykład potrafi mi przywrócić wszystkie otwarte przeglądarki ze wszystkimi kartami, jakie miałem, więc tutaj nie tracę tego.
Wznawianie pracy jest tam jakaś idea, czy coś tam. No to niech sobie będzie zgaśnięcia. To kliknę i ona sama się przywraca. Ona się przywraca i już teraz potrafi się nie zepsuć przy takim czymś, jak zgaśnie znienacka.
Tak, tak, tak, tak. Dużo lepszy ma sposób w ogóle recovery.
Nie, no ale jak już jesteśmy przy postarzaniu, to żeby już tego Windowsa tak nie dręczyć, to ja tak obserwuję na przykład w Androidach taką tendencję postarzania Androida. No znamy wszyscy spisek żarówkowy. Praktyki zostały praktycznie udowodnione. Apple przecież… postarzanie systemu wraz właśnie z…
Jednemu możesz udowodnić łatwiej niż… To jest praktycznie pewna rzecz, że pewne mechanizmy wprowadzane są, które mają na celu, no, zniechęcić użytkownika do bieżącego systemu, bo jest nagle wolniej, bo jest nagle chodzi. No, powód jest jeden: za rogiem jest nowa wersja.
Powód: właśnie teraz wyszły nowe i-asy i podejrzewam, że część powolutku spowalnia.
Więc, no, więc tak, tak to właśnie jest z Androidami, że na przykład mamy tego smartfona i cieszymy się nim przez pierwsze dwa lata. On jest wtedy na gwarancji. Super, nic się nie zacina. To pamiętam jak dziś, jak sobie kupiłem jakieś nowe cacko, wszystko po prostu w sekundę się odpalało. Wszystko się ładnie scrollowało. Mapa googlowa…
Się nie zmuliska.
Przez 30 sekund w ogóle nie wiem co się dzieje. Nie mam kółka żadnej kręciołki, nie widzę co się dzieje. Widzę tylko, że pojawia się zarys interfejsu i jest wszystko zmrożone. Nie bywa tak w takich sytuacjach, że nie mogę tego nawet zminimalizować, wszystko jest zawieszone. Nie, czyli ta mapa takie wykonuje intensywne operacje inicjalizacyjne, że aż mi po prostu zabrała wszystkie zasoby i no komórka niestety nie zipie. Teraz na jakiś czas mi się pojawia jeszcze tam w niej takie, taki pop-up androidowy: „Aplikacja nie odpowiada. Zakończ. Czekaj. Coś na końcu”. Nie pamiętam.
Nie, no to jej wtedy daję: „Czekaj, jeszcze poczekam z pięć sekund”. Ona wtedy jest: „Nie”. No to ja wpisuję już to, co bym chciał i dalej znowu to samo. Na każdym kroku takie po prostu upierdliwe przeszkadzanie.
Tylko to jest pytanie, to już jest kwestia tej aplikacji, ale…
Ale system. Właśnie. I teraz przechodzimy do systemu tak, bo wiem o co chcesz zapytać. Może zapytaj, żeby żeby wybrzmiał.
Właśnie na ile to jest problem tego systemu, który robi to z premedytacją, żeby żeby postarzyć, a na ile to jest kwestia, że że przez te dwa lata od czasu zakupienia tego urządzenia wychodzą kolejne wersje aplikacji, napisane oczywiście coraz mniej optymalnie, bądź zwyczajnie mają coraz więcej feature’ów, które wymagają no jakiegoś większego zapotrzebowania na na procesor, na pamięć, na na sieć. I to jest jakby w naturalny sposób, wydaje ci się, że to twój sprzęt się postarza, a to po prostu nie ukrywajmy, świat poszedł do przodu.
Priorytety systemu i zarządzanie zasobami
Ja właśnie tak sobie siedziałem i myślałem nad tym tematem i tak długo siedziałem i myślałem, aż mi broda urosła i już chyba wymyśliłem, że faktycznie może tak być, tak jak mówisz. Ale czy to jest powód, że my powinniśmy to tolerować jako użytkownicy? To jest właśnie to przesłanie, które ma wybrzmieć w świat, czyli no jeżeli dostawca, tu się tak składa, że że dostawcą i systemu i Androida, przynajmniej rdzenia systemu, jest ta sama firma, taka pewna firma na „G”. I ta firma, no ona jest odpowiedzialna za całościowe rozwiązanie. Ale ja nie muszę z tych map na przykład korzystać, które zmulają. Więc może, może to jest powód do tego, żeby podziękować im za te mapy, zainstalować sobie coś innego, szybszego, nie?
Teraz jakby to rozłożyć na czynniki pierwsze, to no mamy system operacyjny, który powinien umożliwić mi wygodne korzystanie z czegoś takiego. Więc mam takiego blokera, odpalam go i w systemie, który mi to chce umożliwić dalej mam responsywność, nie? To powinno być reaktywne, responsywne, czyli powinno mi to wszystko działać od razu. System powinien skumać, że aplikacja nie odpowiada. „Co mogę z nią zrobić? Zamknąć? Czekać?” I ten, ale niech ona sobie tam wisi. Bo jak jej dam „Czekanie” na przykład, to niech tam będzie kręciołka, że ona tam się inicjalizuje, nie? Co mam sobie o niej pomyśleć, to sobie pomyślę. Nie, bo na przykład mamy wiek 21. Jakby o niej nie zauważyli, bo podejrzewam, że wszyscy pozostali już wiedzą i no niestety, nie jest dopuszczalny.
Mało tego, w tym wieku 21 mamy przecież tak wspaniałe procesory. Tak po te gigaherce. No tutaj nawet na tych małych urządzeniach mamy te, tak przynajmniej piszą w papierkach, że mamy GZ. No, chyba że tam siedzą te Motorole z Amigi stare i mają po 17 MHz, no to wtedy nie będę się czepiał. Ale niech mi chociaż napiszą wtedy w White Paper do tego mojego modelu, że tam jest ten procesor „G”, tak, niech mi pokażą. A jeżeli się przechwalają, że mam procesor w tym smartfonie bądź ośmiordzeniowy po jeden ileś gah na rdzeń tak, to ja chcę te gah czuć. A będąc programistą od jakiegoś czasu, jestem sobie w stanie na przykład wymyślić, jak mógłby wyglądać algorytm inicjalizacji tego, czy tamtego. Albo na przykład no, będąc po ten, po przeczytaniu tych książek do systemów operacyjnych, mógłbym sobie poskładać w całość, jak mógłby wyglądać dobry algorytm szeregowania zadań, zwłaszcza w Androidzie opartym na jądrze Linuxa, gdzie w Linuxie to działa wyśmienicie, choć też mu się oberwie zaraz tam, mniej niż Windowsowi, ale mimo wszystko, ale zawsze dla zasady.
To te algorytmy powinny działać no, w sposób śpiewający, śpiewająco jak powinny. Jeżeli mamy wiek 21 i te gigaherce, a moja apka od map ma mi wyświetlić na dzień dobry mapę do wprowadzenia tego adresu docelowego, gdzie ja chcę jechać, nie, to powinna to zrobić na na starcie. Nie, jeżeli mają rozbudowaną pod spodem na baku bazę do tego, żeby mi te dane wyszukiwać, a trochę wiem, jak się wyszukuje dane geograficzne, bo miałem taki projekt, i to może nawet nie jeden w przeszłości, i wyszukiwałem te dane w bazie z rozszerzeniem dla danych przestrzennych. Spodziewam się, jak to może działać. Wiem, jak się dane przygotowuje, wiem, jak się je czuje, wiem, jak się kasuje dane pod zapytania. Więc no, i jeszcze wezmę pod uwagę parametry sieci, nie? Parametry komórki, parametry dostawcy sieci. Popatrzę na te wszystkie maszty, które ochoczo mi tutaj promieniują tym, tą mocą. Nie, no to aż się chce, żeby ta mapa po prostu o tak się nie wyszło. O tak się włączyła i wyświetliła mi to co ja chcę i dosłownie żeby to działało w ułamku sekundy, nie?
Bo jakoś na przykład najprostsza gra w jakieś tam nie wiem puzzle, czy inne coś, jednak pozwoli zachować płynność ekranu, płynność akcji na ekranie. A tutaj apka biznesowa, taki krót do wyświetlania kawałka obrazka. Tak, mapa to jest nic innego jak po prostu wyrenderowany obrazek. Dostajemy go już gotowego, on przychodzi w kaflach i jak się przesuwamy po nim, to tak jakbyśmy po mapie w grze się przesuwali, nie? Czyli po siatce kafli sobie jedziemy. A jak się zoomujemy, to dostajemy kafle nowe w nowej rozdzielczości i jeszcze mogą być keszowane, nie? I na to nakładamy dynamicznie kreseczkę na niebiesko z czerwonymi wstawkami, że coś nie. To wszystko brzmi prosto. To wszystko jest proste, więc nie ma uzasadnienia, że to tak zmuli. Sorry, że tyle zeszło, ale po prostu to to od razu zilustrowanie priorytetami w systemie operacyjnym. Do tego się chce przyczepić w każdym systemie, bo Windows, Android, Amiga OS. No to tam wiadomo z racji słabości zasobów, no to tam tam tam było to czuć. Może przy cięższych programach tam się miało prawo zawiesić, bo po prostu maszyna nie, nie wyrabiała pod spodem. Ale w wczesnych naszych maszyna ma moc.
Co mówisz, to chyba ogólnie było bardzo często słabością właśnie w Androidzie, zwłaszcza w tych pierwszych wersjach. Swego czasu przecież były całe inicjatywy, które miały przyspieszyć właśnie działalność, płynność interfejsu. No ale wciąż widać, że to chyba nie jest do końca ograne. Ja bym trochę mimo wszystko troszkę bym winił rozdrobnienie sprzętowe jednak, bo nie ma co się oszukiwać, że w przypadku mobilnych aplikacji, czy w ogóle mobilnych urządzeń, to ta to rozdrobnienie sprzętowe, jakby mnogość konfiguracji jest chyba jeszcze większa niż niż w przypadku takich pecetów. Bo jednak w przypadku pecetów konfiguracji nawet w latach 90 mieliśmy jeszcze te standardy, nie do końca, że tak powiem, najwyżej Sound Blaster nie działał odion, to mimo wszystko jednak dość jasno liczba producentów była chyba ograniczona. Dostawców tych sprzętu pecetów była ograniczona, a jednak urządzenia mobilne ze względu na ich ilość i mnogość konfiguracji, coraz ciężej chyba te systemy jest napisać tak, żeby działały płynnie na każdej konfiguracji, nawet na tych słabszych. No bo nie ma co się oszukiwać, no urządzenia mobilne też mają różną moc obliczeniową. To co mówisz, że liczba procesorów właśnie w gigahercach. No okej, ale często to są jakieś rdzenie, które są typowo zoptymalizowane pod mniejsze zużycie energii, bo akurat ten producent wrzucił mniejszą baterię, więc jednak ma te tak, tak. Nie mają tych wydajności.
No a później właśnie widzisz ten interfejs, który ci przycina i te mapy, które mącą.
Dlatego na przykład fajnie by było, jakby ktoś wreszcie, i to na poziomie takim w miarę no fundamentalnym, żeby to się rozpropagowało po świecie, zmienił priorytety tam zarządzania poszczególnymi procesami. Jeżeli mamy coś co tyczy się UI-a, a ja mam smartfona, to ja chcę, żeby on był cały czas używalny. I ten smartfon ma sprzętowo wręcz zagwarantowane, bo nie sądzę, żeby się ktoś pokusił o programowe… Chociaż dobra, są dialery programowe stricte, można sobie swojego własnego zainstalować. Mimo wszystko jednak jeżeli odzywa się któraś z funkcjonalności podstawowych takiego smartfona, po prostu komunikacja, to to ma mieć priorytet najwyższy, nie? Żeby to mogło w ogóle zadziałać. UI musi mieć też wysoki priorytet. Więc żeby ogólnie smartfon działał płynnie, ale nie tylko smartfon, tylko każdy właściwie system okienkowy, żeby działał płynnie, to priorytet użytkownika niestety musi… Priorytet procesu tego menedżera okien niestety musi mieć wysoki priorytet, musi być wysoki i tak właśnie.
Reaktywność i zarządzanie procesami
Czyli ja mam przede wszystkim mieć wrażenie, że to mi tu odpowiada na moje, że to działa płynnie, że, że to jest reaktywne po prostu, nie? Mówiliśmy o reaktywności i właśnie ta reaktywność genezy swojej szukała gdzieś tam nawet i właśnie w systemach okienkowych, nie? A nawet jeśli na coś czeka, to jasno pokazuje, że właśnie coś ładuje, że czeka na jakiś dane z sieci, czy cokolwiek, żeby jasno, responsywnie mówić nawet, że czekam. Bo mówienie, że czekam, to nie jest nic złego. Aplikacja ma prawo ładować.
Tutaj muszę Windowsa pochwalić, bo Windows jak widzi, że…
Mamy to nagrane. Michał chwali Windowsa.
Tak, tylko raz, a później przeproszę. To się wytnie. To się wytnie. Jak na przykład zmula w Windowsie, to Windows go robi całego na biało i pisze „Not responding” i koniec i ma wywalone, nie? I okej, bo mu zmula Visual. Niech on sobie po swojemu zmula, niech się nawet skasuje, niech cokolwiek, nie? Ale Windows ma ręce czyste, bo powiedział: „No sorry, no nic nie mogłem zrobić”, a no to go wyłączyłem, nie? Przestopowałem go i to jest jak dla mnie to jest całkiem spoko, to że ja wtedy przenoszę swój hejt na Visual. Dzięki temu mogę Windowsa pochwalić, nie?
Ale jeżeli na przykład dojdzie do takiej sytuacji, że okienkami się zatnę i ja nic nie mogę z tym zrobić, nie? A właśnie Linuxowi miało się oberwać. Ja jestem fanem miliarda zakładek w Chrome, nie? Raz, że mam w każdym oknie po 200 zakładek. Nie, nie, dobra, 200 by się nie zmieściło. Czasem mam tyle, że nie widzę ile mam i takich okien miewam 20 na przykład, nie?
No tak.
No i na przykład jak gdzieś za daleko gdzieś tam przesuwam, scrolluję coś, gdzieś czasem to Chrome wchodzi w taką fazę, że mi prawie laptop startuje ze stanowiska, nie? I wtedy na przykład wszystko mi zamiera. Jak dla mnie to jest niedopuszczalne. Chrome jako aplikacja odpalona w systemie i to jeszcze w Linuxie tak, to ona ma działać tam tak, żebym ja nie odczuł straty w pozostałych częściach systemu. Czyli jeżeli ona zaczyna mi pożerać zasoby, czy to jedzie mi po dysku, czy po procesach, czy po czymkolwiek, po pamięci, ma zostać ubita. Koniec, kropka. Albo zatrzymana, żebym ja zdążył zdecydować co ja mam z nią zrobić, nawet kosztem utraty pewnych danych, na przykład twoich zakładek.
Nie, zakładki ma se zapamiętać, tylko że właśnie może akurat zabrakło mu pamięci, żeby zapamiętać. Było zapamiętać jak miał.
Sorry, no tak, na co te pamięć idzie? No jak pragnę zd… To jakby dzisiaj siedziałem i patrzyłem na ten pasek w widełce i dełka puszczała Mavena. Maven rzeźbił tam po ile mamy cztery moduły w projekcie tak i ten spinający piąty i było tak 509, 1033 obcięte 800, 900, 1000 tego dojechało z powrotem, nie? A tam się nic nie działo. Nie, tam po prostu Maven rzeźbił pod spodem i tak odpalony w osobnym procesie, a IDE-ka wyświetlała jego output. Nie, no to ja się pytam, na co ta pamięć idzie? Nie?
I podobnie w tym Chrome. Mam odpalonych kilka zakładek, 2 giga zajęte pamięci. No dobra, spoko, JavaScripty, cudawianki, cały Engine, cokolwiek. No co on tam ma, już mu nie będę zaglądał, nie? Ale jak on mi się tutaj przytnie, to niechżeż go miłości moje Ubuntu ogarnie, nie? A ono się razem z nim potrafi zaciąć i do widzenia. Nie, no i na przykład bywa tak, że jak mi się tak zrobi, to już go zostawiam, niech się tam namyśli, idę na przykład na odcinek „Koła czasu” czy co tam jest aktualnie. Wracam i już jest gotowe, nie?
Zarządzanie systemem plików
I wtedy mam pół z deszczu pod rynn…
Deszczu pod rynną. Tak. Możemy do tego zaraz jeszcze. Im się oberwie. Przykład: okazuje się, że tam pięć zakładek z ostatniego okna po prostu ma te takie zombie oczka, bo bo upadły. Reszta wystarczyła. Nie, zarządzanie procesami, to są te właśnie niedomagania. Dotyczy wszystkich systemów. Właśnie to, wyj… Zarządzanie systemem plików dotyczy wszystkich systemów. Żeby daleko nie szukać. Mieliśmy tutaj na Windowsach taki system, co się nazywał FAT. On miał niedomagania następujące: mały rozmiar partycji, nierozszerzalność, niska tolerancja błędów, słabe radzenie sobie z awariami.
I jako kontrast mogę podać dwa systemy z Linuxa, które w czasie, kiedy te rzeczy na Facie się działy, one potrafiły po crashu na przykład sprzętowym, gdzie miałem otwarte coś tam, coś tam, robiłem, zgasł prąd. Komputer stacjonarny, zero trzymania, zgasło wszystko, nie? Odpalam go, okazuje się, że, że leci sobie ten, no, recovery na dysku, nie? Najpierw po prostu sprawdzenie rutynowe, bo się okazało, że… Znaczy on sobie rozpoznał, że nieprawidłowo został zamknięty, czyli nie został zgasł po prostu. Więc odpalił od razu sprawdzanie.
Windows też to umie, nie? Windows też to zrobi.
Ale na tym że Linuxie dostałem sprawdzenie i od razu po sprawdzeniu naprawę, nie? I po naprawie wszystko działało.
I jeszcze przeprosiny. I przeprosiny. Dokładnie.
Się bez przeprosin.
Nie. I różnica między no w kulturze tych dwóch, przy czym to akurat nie tylko ext3 czy ext4 z Linuxowych systemów plików, ale ReiserFS też, kto wie który nawet lepszy, bo miałem i Reisera i też 4 aktualnie jest proponowany, chętnie ext4, więc na nim pracuję. Nie mam w ogóle problemów, czy to z keszowaniem czegoś na dysku. Mało tego, mam porównanie na przykład do wydajności tych systemów i to nie do FAT-a, a do NTFS-a. Bo jak pamiętasz, mieliśmy kiedyś zacny projekt Legacy, w którym trzeba było budować tego, ten projekt był, miał wymaganie, że miał się budować na Windowsie i tamże deployować. Ale na próbę dla hecy odpaliłem go na Linuxie i po prostu i to jeszcze w Eclipse było, nie?
Tak.
Nie dość, że Eclipse zmula, to to Windowsowy sposób budowania, w ogóle dostęp do plików i kompilowania tych dziesiątek tysięcy klas, bo to było w Javie, potrafiło trwać o 13 chyba czasu dłużej niż na Linuxie.
Dokładnie to samo, bo mierzyłem mu czas. Zresztą on tam w buildzie podaje ile mu sekund zeszło na projektu.
No to miałem porównanie na tym samym kodzie, dosłownie na tym samym branchu, na tym samym komicie, jak go zbudowałem i odpaliłem na Linuxie, to było no szybciej. Dlaczego? Dlatego, że wydajniejszy był dostęp do systemu. Ta sama moc procesora, to samo obciążenie w teorii, nie? Ta sama wersja Javy. No b…
Boy. Wszystko praktyczne.
Różnica była.
Linux.
No i jednak da się, nie? No to, to są, to są właśnie takie takie rzeczy, na które nie zwrócono uwagi, bo FAT32 miał totalnie prostą op… patologiczną konstrukcję. Tam w ogóle nie było żadnego tego, jak to się nazywa, żurnalu, żadnego śledzenia tych zmian, które tam gdzieś tam się działy, które później pomagały na przykład odtwarzać te pliki w jakiś bezbolesny sposób. Sypnęło na FAT-cie, to mogliśmy sobie zewnętrzny program.
Postęp technologiczny a wyzwania
Boy. Wszystko praktyczne. Różnica była. Linux. No i jednak da się. Nie? No to, to są, to są właśnie takie takie rzeczy, na które nie zwrócono uwagi, bo FAT32 miał totalnie prostą op… patologiczną konstrukcję. Tam w ogóle nie było żadnego tego, jak to się nazywa, żurnalu, żadnego śledzenia tych zmian, które tam gdzieś tam się działy, które później pomagały na przykład odtwarzać te pliki w jakiś bezbolesny sposób. Sypnęło na FAT-cie, to mogliśmy sobie zewnętrzny program do recovery odpalić, który nam taką sieczkę zwracał, że no tak, później trzeba było dobrze myśleć co jest czym. No to już na szczęście FAT32 to już odchodzi, to już tak odszedł do lamusa.
Ale NTFS to też miał takie czasem przykre rzeczy, no ale już na pewno dużo lepszym. On też ma takie recovery lepsze. No już próbuje za swoimi kolegami podążać, robi to zacnie, dzielnie. Mimo wszystko wydajnościowo jest słabszy. No bo właśnie go przetestowałem na, na tej samej maszynie. Zrobiłem sobie mikrotest właśnie na to i wyszło mi, że że no nie ma szans z File Systemami w Linuxie.
No tak, tylko że tak naprawdę największy przyrost mocy, jeśli chodzi o dyski, to mieliśmy po wejściu SSD-ków i tutaj żaden różnice pomiędzy File Systemami jako takimi nie dały takiego przyrostu jak po prostu zwykły, hardware’owy postęp.
Tak, ale mój był na dysku SSD. Okej, no wąż będzie różn… właśnie algorytmy, które po prostu zarządzają tymi blokami.
Prawda? Dołożyć sprzętu, jak no no i co, po gotowemu po wszystkiemu. Nie? Jeszcze, jeszcze, jeszcze coś tam masz zanadu. Tak, no zawieszki Androida to już wyczytałem, a miałem się do do tych bugów przyczepić. Ale już mu tam odpuszczę.
Już zdarza. Zdarza. To taką buźkę śmieszną daj i od razu jest weselej. Jest weselej.
Wiadomo. Kiedyś siedzę sobie, gram w „Wiedźmaka” i nagle mam taką wesołą buźkę. Się ucieszyłem i poszedłem wtedy. Nie leciało „Koło czasu” jeszcze. To może dobrze. To jak to oglądasz, to masz smutną buźkę.
Zarządzanie pamięcią w Androidzie
Ale właśnie zarządzanie pamięcią dyskową w sensie nie ulotną w Androidzie na przykład, nie? To jest kolejna rzecz związana z postarzaniem systemu, bo na przykład nie ginęły do użytkowania, a teraz mi ginie, nie? I teraz na przykład mam, co ja tam mam? No, mam taką komórkę, gdzie mam 10 gig chyba standardowo. Wsadziłem tam kartę 16 chyba, czy 32, nie wiem. Poprosiłem co się da na tą kartę, bo apki oczywiście dają się przenosić, można je tam sobie instalować. Ten katalog, znaczy wyjście z aparatu, którego i tak tam nie używam zanadto, ale niech tam na wszelki wypadek mam na tą kartę ustawioną. Więc na tej, tej pamięci 10 giga został już tylko minimum dla Androida, nie? No i Android mi mówi, że mam na przykład, jak mam… zmniejszy mi się z jakiegoś powodu do gigabajta wolna pamięć, to on mi na stałe wyświetla: „Kończy się miejsce”. Ja mam ten gigabajt i już mam stresa, bo kończy mi się miejsce. Nie, zaraz mi się skończy całkiem.
Nie skończy. I jeszcze kiedyś miał takiego, w sensie, jak go używałem, bo teraz jest taki takim przyciskiem do papieru, ale jeszcze go toleruję. Jak na przykład go sobie podłączałem pod tego, pod radio w samochodzie przez Bluetooth. Mi produkował takiego loga z tego Bluetootha i nie mogłem tego wyłączyć, bo właził mu we wszystko w ustawienia, i tam było odhaczone, nie? Że log wyłączony. Dalej mi ten plik robił i jeszcze tam jakieś logi sobie robił po update czegoś tam. Więc ja musiałem raz na jakiś czas, jak już miałem sytuację podbramkową z tego, z gigabajta mi zostawało tam nie wiem z 10 mega, czyścić te logi, czyścić to wszystko, nie? I to czasem się nie dało wyczyścić. Raz postanowiłem się po prostu zbuntować i zostawiłem go tak jak jest, nie? I on wtedy zrobił rzecz nieoczekiwaną, że jest na tyle uparty, że nie uwierzył. Doszedł do tej granicy, gdzie już miał zero. Poszedł, poszedł dalej. Po restarcie miałem 5 giga wolnego, ale tylko przez moment, nie? Więc wpadłem na pomysł, że ja przywrócę go do ustawień fabrycznych. Przywróciłem go do ustawień fabrycznych i się okazało, że na ustawieniach fabrycznych on mi zajmuje tam ze 3 gig w ogóle z tego, z tych 10, nie? No i myślę sobie: „Ale fajowo. Szkoda, że nie wpadłem na ten pomysł 10 lat wcześniej”.
Ja mam tą komórkę chyba z… No, to nie pora, żeby ją zmienić.
To naprawdę, jeśli po 10 latach telefon ci zmula, to nie jest wina telefonu.
To 10 lat. Ja będę wytrwałym hejterem. No i tak, i on od tych 3 giga tak po prostu minuta po minucie puchł. Nie? Leżał sobie i sprawdzałem mu ile ma teraz wolnej pamięci. Sam z siebie, nie? Więc to niestety, sorry, nie dam się przekonać, że to nie jest celowe działanie, bo tam się nie dzieje nic takiego, co wymagałoby, żeby ta pamięć była zajmowana, nie? W takim stopniu. Przez jakie dane? Sprawdzam mu po godzinie – już jest tylko 5 giga wolnego. Nie? Sprawdzam następnego dnia – mam osiem zajętego, nie? Czyli dwa wolnego. A kolejnego dnia już mam „Kończy mi się pamięć”. No to dzięki. To, to, to, no niestety, nie tak to powinno działać.
No tak, tak, tak, tak, tak. No to podobnie zresztą jak puchnący folder Windowsa, który też oczywiście katalogi temp, wszelkiej maści inne rzeczy.
Temp chyba klasyka systemów, które nie potrafią posprzątać później po swojej robocie. No ale to wiadomo, zdarza się też w naszych aplikacjach. Też nie zawsze sprzątamy po naszych po naszych tam różnych rzeczach, więc komu nie wyciekła pamięć, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Czyszczenie systemu i historia Windowsa
Kiedyś Windows. Wyłączyłem go. Znaczy w sensie tego tempa, bo w Windowsie też nie da się tak łatwo po prostu wywalić tego. On po prostu uznaje, że „A co mu tam będziesz grzebał?”. No tak ci nie pozwoli. Nie, w Linuxie jest trochę łatwiej, bo sudo
i jedziesz po wszystkim. Możesz skasować samego Linuxa z poziomu Linuxa i wszystko będzie okej. Nie.
Więc, no, co należy zrobić? Wyłączyć Windowsa, zabootować się na Linuxa, wleźć w jego katalog Windows i dokonać stosownego czyszczenia. No to później Windows albo nie zechce współpracować jak się mu za dużo przeczyści, albo jak się zorientuje, że mu się nagrzebało, to i tak sobie tam na śmieci, tak, żeby było tak jak chciał. Mhm. Bo właśnie ten wariant przetestowałem, znaczy obydwa przetestowałem. Ten wariant, gdzie się zbyt wiele usunie, kończy się reinstalacją Windowsa albo jakimś przywracaniem z czegoś tam.
Ale o to w ramach anegdoty. Po prostu „ostatnia znana dobra konfiguracja”. Nie wiem, czy jeszcze istnieje coś takiego w Windowsach, ale w starych Windowsach w XP-u jeszcze to było, nie? I to nigdy nie działało jak XP. XP to był w ogóle rewelacyjny Windows.
Może. Nie znam żadnej dobrej ostatniej konfiguracji.
No właśnie. Udawał, że zna i mówi mi: „Czy chcesz załadować ostatnią znaną dobrą konfigurację?” Tak, brzdęk. Dziękuję. Do widzenia. Koniec, kropka. Nie. Raz na jakiś czas to się udawało i dostawałem takiego Windowsa z tą idyllą, gdzie nic nie było, nie? A ja miałem tam Winampa, Firefoxa, cokolwiek innego. O, jeszcze nie miałem, nie? Jeszcze to nie były czasy ŁK.
Eclipsa miałeś. Eclipsa.
Miałem Eclipsa. Też nie miałem, bo przywrócił ostatnią znaną dobrą konfigurację bez niczego i czasem przywracał chyba bez sterowników grafiki nawet, czy czy czegoś. Nie pamiętam już tych czasów. Nie. Kilka razy się dałem na to złapać i później już zaprzestałem już przywracać konfigurację, bo po prostu bez sensu. Nie, to, to nie jest mechanizm na recovery. To zrobili jako chyba kpinę z użytkownika. No więc no takie rzeczy, no sorry, no nie w XXI wieku. No to jest na pewno uzasadniona krytyka, ciężko chyba z tym polemizować.
Ja przyznam, że wiadomo, też ja z kolei głównie pracuję właśnie na na Windowsach i tutaj jakoś za Linuxami zaraz…
Na Linuxa jeszcze wrzucę. Jeszcze mu się nie wszystko oberwało.
Tak, tak, tak. Wiadomo. Jakoś szczerze mówiąc, część z tych rzeczy szczęśliwie chyba mnie omijały. To te co ciebie omijały, to do mnie.
Możliwe. Tak jak na przykład zawsze omija mnie jakieś pady dysku, co słyszę, że masa ludzi oczywiście miała pady dysku i oczywiście talerzowe, najchętniej.
Tak, ci co nie robią kopii.
To ci, którzy jeszcze nie, którym nie padł dysk. I mi jakoś nigdy nie padł dysk przez już 20 kil…
Jesteś w czepku urodzony.
Może tak. Może tak. I dlatego tak z tymi Windowsami też mam taką przyjaźniejszą relację, bo jakoś jakoś tak nie niespecjalnie, niespecjalnie miałem z nimi problemy. Chociaż pamiętam, że kiedyś pierwszego Windowsa swojego 95 tak zepsułem dokumentnie, że że musiałem tego kompa gdzieś tam oddać na na jakąś tam naprawę.
Tego to akurat nie takie trudne, bo się potrafił sam zepsuć z siebie chyba.
Tak. Właśnie. Nie pamiętam co zrobiłem, ale jakoś tak namieszałem, że już przestał się w ogóle włączać, a że nie miałem internetu, to nawet nawet gdybym miał internet, to działa. Więc nie mogłem sprawdzić, a sam nie wiedziałem co się stało. Więc, więc wiadomo, pozostaje śrubokręt.
Pozostaje śrubokręt. Ewentualnie tata, który zaniesie komputer do naprawy.
Lepiej śrubokręt brać.
Także, także zdarzało się. No ale wiadomo, no te systemy jednak patrząc nawet po ewolucji Windowsa i teraz 11, no obecnie to w ogóle nie mam można powiedzieć z tym żadnych problemów i jakichś nieprzewidzianych, że tak powiem, rzeczy. No i no i dlatego tutaj ten ta konstruktywna krytyka ma oczywiście uzasadnienie, ale jakby nie patrzyć, ewolucja i no gdzieś ta poprawa chyba można ją też zauważyć.
No tak to powolutku. A to chyba w każdym tak naprawdę systemie. To nawet te te nieszczęsne Androidy i płynność działania też jest. Wszystko mimo wszystko idzie do przodu jakoś, nie? I na pewno część z tych niedomagań to jest właśnie nawet pokłosie takich nieudanych prób umilenia nam życia, nie?
Tak. No bo przecież tam też są dobrzy ludzie, nie? Nie wszyscy są skorumpowani nawet w tym Microsofcie i nie wszyscy tylko tam siedzą i myślą: „No teraz tak im dowalimy, że się nie pozbierają”.
Nie, jak zabrali przycisk „Start”, to za chwilkę oddali. Jeszcze przeprosili.
No to przynajmniej tyle.
Jak zrobili są w nich jakieś ludzkie odruchy.
Tak jak zrobili Vistę i Vista była wielkim niefartem, no to niefart. Spora część kierownictwa MS została zwolniona po Viście, tak.
Osz, ty!
To i ludzie, którzy którzy byli w kierownictwie bardziej części office’owej zajęli ich miejsce. Więc to nie jest tak, że tam nikt nie ucierpiał po takich wtopach, które były.
By tak średnio współczuję, bo raczej ze wskazaniem na na mniej.
No bo no to sporo tam było błędów. W międzyczasie to, to jest właśnie oni też mają taki cykl cyklowania, że co drugi numerek jest ten dobry, co drugi tak. A Vista była właśnie ten… Nie, czekaj, Vista była ósemką, tak?
Nie, Vista była przed „siódemką”. Przed „siódemką”, tak.
To właśnie ta „siódemka” była ciut lepsza. XP był dobry, tak. XP był dobry. Po XP-u była Vista. A W9 było przed XP.
NT. Dobre.
I ten, no, 85, oba były dobre. Tutaj się troszkę zło…
Proszę kolegi, to zbyt jest, że tak powiem, odważne stwierdzenie.
No, myślę, że przyjmijmy, że NT-ek był dobry. Po nim było Millenium, które można sobie między bajki włożyć. Później weszła, wszedł XP. Po XP-u Vista. Czyli tutaj już mamy o, znowu te dwa kolejne do chrzanu. I później weszła „siódemka”, tak, tak, która była bardzo dobra. Ósemka z kaflami i bez paska, bez startu, którą, za którą tam faktycznie powinny głowy polecieć.
I później „dziewiątka”, która nie zaistniała, która była „dziesiątką” praktycznie od razu. I dzisiejsza „jedenastka”, która jest, no, jak wypada z wróżby, no po prostu pechowa.
I to by się zgadzało, bo koledze właśnie „jedenastka” się tak zepsuła, że mu nowego laptopa przysyłają.
Tylko nie, właśnie dziwne. U mnie działa.
No spoko. Natomiast wiadomo, te systemy dzisiaj i premiery chyba nie budzą takich emocji, jak w latach 90.
No tak, gdzie są wspaniali… Ludzie się już najedli po prostu różnych udoskonaleń.
Tak. Nie wiem, czy widziałeś te filmiki z pląsającym Steve’em Ballmerem i Gatesem w rytm muzyki Rolling Stonesów. Bo oni specjalnie wykupili kawałek „Start Me Up” Rolling Stones, który był w reklamie. Później jak była premiera, no to na scenie właśnie tam Steve Ballmer…
Coś mi tam się mignęło. Wspaniały taniec.
Ale nie. Wolałbym raczej takie rzeczy, jak na przykład godzinny tutorial do Windowsa 95 uczący poruszania się po systemie. Tak, nie przez B, przez Jennifer i Mat.
O, nie, to tego nie widziałem. Więc to jest taka perełka. Wrócimy pewnie gdzieś do odcinka.
Bardzo, bardzo w ciekawym klimacie.
„Przyjaciół”. Dokładnie, w klimacie „Przyjaciół”. Wtedy właśnie, właśnie siedzą i klikają, zadowoleni. Się fajnie robią. Mat tam za jej plecami stoi: „Ale pięknie to wszystko działa!” I jakaś tam jeszcze babeczka z pomocy technicznej. To jest po prostu kwintesencja lat 90. Wspaniały, to jest ten filmik. Wspaniały.
Czyli to można puścić między Xeny a Herkulesem.
Dokładnie, dokładnie. To są lata 90 w wersji takiej właśnie IT. No, teraz już nie ma takich rzeczy.
Nie ma, nie ma. Ludzie się po prostu przyzwyczaili do standardów. Szybko załapali, co jest dobre, co jest niedobre. Więc ciężko już ich kantować, nie? Kolejne wersje też Androida już też wzbudzają takich emocji. Kiedyś pamiętam. Teraz już ciężko, żeby cokolwiek wzbudziło.
Kolejne, kolejne wersje gdzieś tam patrzyło się, że o, ale tutaj jakie zmiany, nowe, nowe wspaniałe. No bo to było jeszcze póki to było świeże, no to to wzbudzało jakieś tam emocje, nie? Zresztą jak ewolucję sobie odtworzymy chociażby UI, no to to faktycznie te UI się stawały coraz ładniejsze z wersji na wersję. Różnice. Wszystkie systemy się prześcigają, żeby jak najładniejsze te kolory, jakieś tła, inne takie. Nie, no a teraz już to jest po prostu chyba przesyt wszystkiego i już nawet nikt nie uwierzy, że makówka jest taka super piękna od środka. Zwłaszcza jak przez codzienność, więc wiadomo, no tak to, to już jest wszystko ograne.
Tak. Teraz to już można tylko nie wiem, na przykład no mniejszą ilością hejtu konkurować. Bo na przykład nie wiem, no no jak można wytłumaczyć jeszcze dzisiaj na takim pięknym Windowsie, którego można sobie jeszcze w ogóle customizować na 1000 sposobów, żeby on tam wyglądał? Ja już XP-a sobie ustawiałem z takimi tymi półprzezroczystości i takimi fajnymi tymi odblaskowymi takimi panelami. Nie, no to to pięknie mi ten XP wyglądał. Później odpaliłem pierwsze lepsze, nie wiem, KDE czy coś i i zapomniałem o pięknie XP-a, bo tam to jeszcze piękniej wyglądało. Bo tam akurat stwierdzili, że jak zrobią okienkową taką, to ona musi ładnie wyglądać.
Wyzwania w codziennym użytkowaniu
Więc się z tej strony starali, z tamtej. Ale odpalam tego teraz nie XP, tylko dowolnego. No dziś, nie. Kopiuję sobie katalog z miejsca na miejsce i co widzę? Oblicza. Tak, no dobra. Coś trzeba obliczyć, gdzieś coś. Ja nie muszę o tym wiedzieć. Nie, że to jest obliczanie. Nie muszę się zastanawiać po jego grzyba on mi oblicza jak skopiować 100 plików. Kopiuję jakieś źródełka z miejsca w miejsce, bo to tam w dziesiątkach tysięcy jest, nie? A następnie mi odpala taki pasek postępu, gdzie estymuje go na 13 minut, nie? Tak. No i no ja to rozumiem, no ale no w Linuxie mi się to dzieje w minutę na przykład, nie? A ten mi tutaj dalej zmuliło.
Pod nim napisane „Kompilowanie shaderów”. I co mnie jako użytkownika interesuje, że tam się kompiluje shadery? No bo to, to jest…
A właśnie, może to zasługuje na jakiś odcinek, bo masz rację. Nas to nie interesuje.
I ja na przykład i dużo fajniej byłoby zobaczyć tak jak to niektóre gry już robią od dawna, że na przykład teraz jest rysowanie mapy, wypełnianie jezior, czy też rzeźbienie ter…
Ten sposób to można na przykład przykryć to wszystko. Nie? Później tylko siedzisz i czekasz co oni tam jeszcze robią, nie? Że tam wyk… wykuwanie jaskini, nie? Czy coś tam to kompilowanie s… Albo odpalam, tam jest ładowanie cache’a PSO. Moment. Zaraz zobaczymy. Nie sprawdzałem co to jest.
Można to wyłączyć. Pewnie coś tam można było zrobić zawczasu na przykład, albo coś.
Detale wypływają gdzieś zupełnie. Okej, no dobrze wiedzieć.
Może to ma też na celu onieśmielenie gracza potencjalnego, który ma stwierdzić…
Dokładnie, że nie, nie. Tu jest kompilowanie shaderów, bo przeciętna osoba też pewnie nie wie co znaczy shader. Kompilowania to jeszcze może, ale jakieś cache’e PSO, coś. W ogóle nie wiesz, to już nie wiem co ma być. Więc w sumie też może nie byłem aż tak ciekaw.
Także, no, no i zostało nam chyba jedna kategoria, mianowicie komunikacja z urządzeniami peryferyjnymi, ale głównie to chodzi o komunikację bezprzewodową, bo ta jest teraz w modzie i mamy wszędzie pełno jakiś tam źródeł sygnałów. Nasza komórka potrafi się komunikować przez Wi-Fi, Bluetooth. No, oczywiście komunikacja z tymi ze stacjami bazowymi poza kolejnością. No i teraz mam dwa urządzenia. Jest prosta sprawa, sytuacja jest banalna wręcz. Można by powiedzieć, przypomnę wiek XX, tak, żebyśmy czuli kontekst, tak? Mam tu komórkę, która obsługuje Bluetooth. Tam nawet boję się sprawdzić w której wersji, ale taki fajny poja… sprzed 10 lat.
Problemy z łącznością bezprzewodową
To to może być dość wczesna wersja, na pewno nie 5, ale na pewno już dobrze wysmażone. I mam tutaj drugie cacko, które też no trochę wcześniej, znaczy w sensie bardziej współczesne. I nagle się okazuje, że mi to zadziałało, nie? I powiedzmy, że ta moja komórka nadaje do mojego radia w samochodzie mojego YouTube, którego sobie zapuszczam. Cokolwiek, nie? Czy mam transmisję dźwięku, jest pięknie, super. Wyłączam, idę kupić sobie czekoladę do sklepu, wsiadam, włączam – bum, nie działa. I teraz tak, nie działa, bo Android w samochodzie nie załapał, komórka nie załapała. Obydwoje nie załapali, albo stało się jeszcze coś innego dziwnego. I na przykład jak klikam „Połącz”, to łączy. Następnie mówi „Połączono”, a ten drugi mówi, że nie ma.
Wiem o co chodzi. Po prostu. I teraz, żeby nie było, że to tylko Android i komunikacja taka, komunikacja po kablu. Nie, mam takie oto cudowne urządzenie. Pracuje to na Linuxie. Tu ma taką dziurkę, nazywa się USB 3, a tam na biurku mam monitor, który jest podpięty po HDMI do stacji dokującej i kabelek, który do tej dziurki pasuje. Nie? No i spodziewam się, że jak wtyknę ten kabelek tu, to ta konfiguracja wielomonitorowa tam mi się pojawia i jest super. Ile byśmy dali czasu na na taką na takie przełączenie? Szybko policzymy, że jeżeli tu mamy do dyspozycji częstotliwości jakieś megaherce przy tej komunikacji, no HDMI samo z siebie już wymaga, żeby tam w megahercach leciało, bo jak się policzy kropeczki w poprzek na razy ten, razy wysokość w gigabajt… gigabajcie transmisji, jak to się nazywa, baudowej. Nie, po kablu. Czyli po prostu te bajty przetłumaczone na bity, bo to najczęściej w jakiś tam serializowanie robią.
Już megaherce solidnie, jeśli nie gigaherce częstotliwości, nie? I nie działa.
I nie działa. No, gigaherce. No, megaherce to jest milion razy na sekundę, nie? Więc w tej sekundzie, kiedy ja to podłączam, nawet zanim ja to podłączam, już powinien wiedzieć, że ja to podłączyłem, tak? Już powinien wyczuć.
Już powinien wyczuć.
Więc ja to podłączam i on mi robi tak: najpierw nic. Później gaśnie mi tu, tam się zaświeca. Nie. Coś tam, coś tam i nagle bum, jest. Nie. Najczęściej mam czarny ekran tu, czarny tam. Po trzech sekundach kursorem już mogę pomachać. Już klawiaturę mi wykrył, bo mi tam Caps Locka podświetli. Nie. Już wszystko jest super. Cool. Nic mi się nie wyświetla. Nie. Później wyświetlił mi i na przykład widzę, że mi się bateria rozładowuje. Patrzę: „No, nie ma ładowania”. No ale jest podłączony do stacji. Stacja do prądu, ma go tu zasilać, tak. Koniec. Nie ma ładowania. No więc co można zrobić? Wyjąć i wtyk z powrotem. I znowu 3 do 5 sekund, zanim się coś zajarzy i mam wszystko na tym monitorze na przykład, nie? To opisuję taki po prostu codzienny scenariusz. Codziennie, czy tam jak wracam z pracy. Mam tu na monitorze ciemno. Nie. Brak sygnału. Dzięki. Nie. No to wyłączam wtykami na pomysł. To ja mu wyjmę ten kabelek z tyłu ze stacji. To tu się rozłączy, stwierdzi: „O co się zmieniło”. Wtyknę mu z powrotem i się połączy. Nie. I czasem trzeba zrobić kilka takich kombinacji. Albo tu, albo tam, albo naraz, albo coś tam. I za którymś razem zarówno obydwa monitory się pojawią, bo ja mam dwumonitorową konfigurację, w sensie monitor plus to, więcej nie lubię. I i i będzie zasilanie na przykład. Ciekawe, od czego ten taki niedeterminizm wychodzi.
I rozmawiałem z kolegą, który ma makówkę. Bo nie, nie tylko się ma oberwać takim noobom, ale też i tym takim, które się chwalą, że tak wszystko mają super dograne, nie? I o ile może makówka z monitorem macowym, jak cały ekosystem, rzy…
Poi. Dogadać, bo…
Mogli dopieścić, że Jezus Maria, tylko że to też wtedy nie jest przez stację. Wydaje mi się, że tutaj może być, znaczy, jak podłączę to przez kabel, to nie ma problemu.
Właśnie. A to jeszcze leci przez stację. To może być kwestia po prostu przes… pewnego.
No ja wiem, tylko że no stacji system jest okej. Rozwiązane, rozwiązane. Nie?
Krytyka zarządzania zasobami i komunikacji
To hejtuję co trzeba kur… Coś dopiszę sobie tutaj. Komunikacja między urządzeniami ogarniana przez system operacyjny, tutaj przez firmware w tej stacji i przez firmware w urządzeniach po prostu nie respektuje standardów, które no zobowiązali się twórcy tegoż całego grajka respektować. Nie, znaczy, respektuje, tylko raz na jakiś czas. Respektuje wybiórczo, selektywnie.
Związku z pewnym przybliżeniem. Jak widać to jest może takiej fazy respektowania.
Zrespektowanie rozmyte. W pewnych zakresach się nie respektuje.
No tak, no. Najfajniej by było, gdyby rzeczywiście zaraz po wetknięciu wszystko nam przeskoczyło i się ustawiło i najlepiej jak zapamiętało.
Wszędzie. To z tym zapamiętywaniem to już mają w miarę obcykane, już lepiej.
No bo to jest po stronie stricte jakby systemu, więc softwarowo to jest prościej rozwiązać niż po prostu gdzieś tam w stacji na FM nawet.
Właśnie. No nie wiem to. No pewnie system to tym zarządza. Ale jak mam konfigurację podobną w biurze i w domu, ale jednak na przykład monitory mam zamienione miejscami, to się może zdarzać. I tak miałem poprzednio, teraz mam akurat tak samo, więc biedak już cwaniak nic nie musi zapamiętywać, nie? Ale zapamiętywał mi i jak się podłączałem do stacji w biurze, to monitor był po tej stronie, a jak w domu, to po tej. Git. To wszystko jest super, tylko że czasem nie było.
Był jak był to był dobry. No dobra. Raz na jakiś czas mi się tam pomyli i coś tam musiałem poprzestawiać, nie? Że na przykład nałożyły się na siebie. To nie wydaje mi się, że to jest jakiś straszny dramat.
To ja też muszę przyznać rzeczywiście, że „jedenastka” tutaj, którą mam do ogarnięcia, nauczyła się troszkę moich zachowań, bo za pierwszym razem jak ją łączyłem z monitorem, to w momencie jak była usypana, to notorycznie zapominała, że ten monitor jest i musiałam znowu wchodzić tam w ustawienia i pokazywać, że: „Hej, ja chcę drugi monitor”. I tak po kilku dniach tego uczenia nagle zaczęła wykrywać. Nic więcej nie zmieniłem i nagle zaczęło wszystko działać.
Potem przyszedł jeden telefon od Billa. „Weź już przestań, bo się wkurzy”.
Wkurzy się i zreperuje do DT. Może, może. A może po prostu przy 10 zmianach tego monitora w końcu gdzieś tam jakiś mechanizm z… zobaczył: „Okej, dobra, jednak to jest na stałe, więc już przestańmy mu wyłączać ten monitor, bo chyba to jest…” No nie wiem, skąd to się wzięło. Ale bez większych ingerencji.
Uczenie gdzieś tam interfejsów maszynowych przez użytkownika.
Na razie. Czyli superwizorem.
Dokładnie. To już gdzieś kiedyś tam nawet parę lat temu powiedzmy dobrze działało. No ale faktycznie oni z tego co mówią o nich ludzie życzliwi jeszcze, to oni przykładali właśnie do interfejsu dużą uwagę. Chociaż mi osobiście ten ich UI w tym w OS X-ie niespecjalnie przypadł do gustu. Ta filozofia tego przełączania, przesuwania i takie tam. Nie dałem się na to skusić, mimo że miałem okazję pracować na tym kilka lat. Jakoś zwykłe, proste Ubuntu do mnie przemawia lepiej, yyy, no i i ten, yyy, i Windows.
Nawet kwestia subiektywna.
No, ale właśnie minimalizacja elementów interfejsu, nie? I i jakieś takie proste, proste zasady, że jeżeli coś już jest ustawione raz, to znaczy, że to jest dobre, nie? Chyba że użytkownik to zmieni. Zostaw mu, niech ma to zmienione, nie? A nie, że ja to ustawiam i później jeszcze raz to ustawiam i tak 10 razy. Nagle: „O, mam zapamiętane”. Zapamiętane. Nie, to tak to ja nie chcę. No także tego, żeby się oberwało Linuxowi. To kiedyś mi zrobił takie kuku jak ten, bo już będziemy zmierzać ku końcowi. Tak oszalał mi Docker strasznie, ale nie jakiś kontener jeden i tylko cały cały Docker w sensie Engine Dockera mi oszalał i zaczął mi tak pluć logami jakimiś bezsensownymi, że coś tam gdzieś tam ma jakieś jakiś stan taki, że mi tam wypluł ze 40 giga tych logów i mi Ubuntu powiedziało: „O, sorry. Kończy nam się miejsce na dysku. Do widzenia”.
Docker i zasoby systemowe
Nie, jak w tym telefonie. No, nawet gorzej, bo to było tak, że o Jezus Maria, umieramy, nie? I faktycznie umarło i jak to zrestartowałem, to dalej było umarłe. I trzeba było kilka razy i jeszcze już nie pamiętam dokładnie, wylałem gdzieś na drugim kompie procedurę, jak to się robi. Trzeba było jakimś trikiem wyłączyć tego Dockera po prostu, bo on tam się włącza, demon Dockera z automatu, nie? Więc po prostu jak było zrąbane, to po każdym włączeniu on mi dopisywał jeszcze. Nie, no tak i mimo, że system może tam usunął trochę tych śmieci, bo trochę miejsca potrzebował, to on mi jeszcze to uzupełniał, więc musiałem najpierw ubić tego Dockera, czy odinstalować go chyba całkiem, wyczyścić mu te logi, zainstalować go od nowa. I wtedy ruszyło, nie? I to był, wiem, że był jakiś bug na ten temat, ale dalej jest to niedopuszczalne. Nie, dla mnie, zwykłego, klasycznego, konstruktywnego hejtera, jest niedopuszczalne, żeby mi aplikacja moja, fakt, że ważna, bo ja ją używam do developmentu, nie, tak, żeby mi robiła tak takie kuku. No bo to jest to samo, co zajęcie właściwie całej mocy procesora, czy tak jak wywłaszczanie.
Zajmowały tutaj procesora.
No to czemu te same procesy mogą nam zawłaszczyć cały dysk?
Cały dysk. Albo całą pamięć. Albo całą pamięć.
Dokładnie. Jak już tam rwie włosy z pleców, bo no nie nadąża przerzucać tymi stronami. Nie? Jeszcze jak się skończy miejsce na w przestrzeni wymiany, to w ogóle Out of Memory na całym systemie. Zawłaszczanie powinno być zakazane. Powinno być zakazane. Więc tutaj kontrola przede wszystkim zasobów i zostawienie takiej części zasobów z każdej kategorii, żeby użytkownik miał kontrolę nad systemem.
Czy de facto dochodzimy do…
Dochodzimy tak trochę boczkiem do definicji nieformalnej systemu czasu rzeczywistego. Bo system czasu rzeczywistego musi odpowiadać w czasie rzeczywistym, czyli tam jest bardzo, są bardzo wysokie restrykcje na czas odpowiedzi z danej operacji rzędu tam, nie pamiętam, jakie są definicje: milisekund, czy może dziesiątek milisekund, maksymalnie to strzelam, bo nie wiem. Ale musi to być jak najbliżej czasu rzeczywistego, czyli de facto użytkownik ma cały czas kontrolę. Nie?
I tutaj QNX na przykład archaiczny już, ale ponoć wciąż działający, jest jednym z przykładów takiego systemu czasu rzeczywistego. Nigdy się nie miałem okazji czymś takim bawić, ale chciałbym, żeby moje Ubuntu właśnie tak się zachowywało, żeby Chrome nie mógł mi zmulić tak, żeby tak jak mapa na Androidzie, żeby mi Docker nie zabrał całego dysku.
E, cokolwiek innego nie wlazło na pamięć.
Tak brzydko, żeby na przykład zajmująca 10 gig… No na przykład, chociaż Docker RAM też lubi konsumować.
To konsumuje, ale to co łap robią, albo w ogóle co Java robi, nie zabierają, a później nawet nie chcą oddać.
Nie chcą oddać, mimo że już nie potrzebują. Tak, bo jak się trzyma w mapie, to nie oddają. No tak, tak, tak. Wiadomo. To ja już sprawdziłem. No nie polecam mieć w mapie ID-ek otwartych. Otwartych.
Podsumowanie i przyszłość systemów
Dobra. Uczyłem się. Nie narzekałem. Ale przynajmniej mi ł…
No, było bardzo konstruktywnie. Ja jestem, ja jestem jakby tutaj argumentacją oczywiście zadowolony. Nie było tu hejtu bezpodstawnego. Nie, nie.
To wszystko na przykładach. Tak nam się wydaje.
Dokładnie. Były przykłady, co prawda jednostkowe, ale można je rozciągnąć na na szereg, uogólnić na na szereg zagadnień.
Oczywiście. Oczywiście. Więc, więc jak najbardziej, no wszystkie te rzeczy gdzieś mają tutaj sens. No, sporo z tych elementów już, co mówiliśmy, ulega poprawie lub uległo, lub uległo już nawet.
Żyliśmy się też na na czasy. Tak, część tych rzeczy oczywiście już tak już nie występuje. No, ten FAT32 to jest już temat.
Występuje. Już nie występuje.
Występuje. Więc, więc wiadomo. Jeszcze na pendrive występuje czasami, gdzieś starych jak gdzieś, ale one są też mniej roście. Te rzeczy jak ogrywać? Wystarczy formatować raz na jaki…
Formatować. Zresztą same się upominają, bo wystąpił błąd skanowania.
Więc warto się nie pomylić i nie sformatować C.
W tak, tak, tak. Warto się nie pomylić.
Więc ogólnie chyba nie jest tak źle.
Nie jest tak źle. Chyba nie jest. Ogólnie to jest bardzo dobrze, tylko jak się ma dobrze, to chce się, żeby było jeszcze lepiej.
Oczywiście. Nie można spocząć na laurach.
Troszkę miejsca do poprawy. No i mam już niedużo czasu do tego, kiedy tam „Star Trek” powstaje w 2000 którymś, tak. Już ma być. Znaczy to wtedy warpy, ale wiadomo, że te komputery takie przyszłości, to już już ma coraz mniej czasu. Trzeba podgonić. No bo jak to będą te holograficzne ekrany mogły być przerzucane, tak jak tony wiadomo. Taki holograficzny ci się zmuli akurat i będzie świetny. Tak w powietrzu. No to tak nie może być. Windows napisze, że „Not responding” na biało cały. Nie. To też nie pasuje. No także to trzeba poprawić. Zdecydowanie, ewidentnie. Myślę, że Bill już wie o co chodzi, a tu Community Linuxa też będzie nad tym pracować.
A swoją drogą ten cały manager w ogóle X-ów i ich wariacje, nie? To to jest coś, co jest budowane też od ładnych tam kilkudziesięciu lat. Bo taka architektura tego tego X-a się chyba właśnie zaczynała w latach 90. Więc ten kodzik pierwszy, czy nawet teraz jak się do książek zajrzy, a ostatnio miałem taką fazę i sobie zajrzałem, to nie zachęca. Widać to takie stare API bardzo. Może ten Wayland jest już ciutkę nowszy w sensie nowsze, nowsza odsłona. Ja nota bene mam tutaj Waylanda, bo sobie wybrałem przy instalacji jeszcze chyba dwa numerki do tyłu. Po prostu tylko update przyjmuje i trzeba przyznać, że w miarę działa. W sensie nie mam jakiś tam zaskakujących z nim, he, takich jak na przykład na starszych X-ach, które potrafiły zgasnąć, dajmy na to za którymś razem takie awarie się zdarzały niekontrolowane. No ale to to jest stare cacko. Wiadomo, że w czymś takim próbuj ulepszać. Może nie być.
Wszystkie obecne systemy są poniekąd gdzieś tam mają źródła w starych cackach bądź ich kernele, jądra, czy jakkolwiek zwał, fragmenty są starymi. Może poza Chrome, który jest troszkę nowszym cackiem i gdzieś tam ma nie.
Ale jak on tam czerpie z poprzedników to pewnie też ma.
Tak. Trochę. Pewnie też. Ale jest szansa, że może troszkę nadbudówka jest nowsza niż niż w istniejących.
Nikt go nie używa. Więc spoko.
No troszkę tam używają. No tak naprawdę właśnie miałeś cyferki jakieś mieć. Tak. Cyferki odnośnie użycia, procenty jakieś, czy coś. Gdzieś tam delikatnie patrzyłem i nawet niektóre dane pokazują, że jeśli chodzi o dostarczenia systemów, to taki Chrome OS potrafi macOS przegonić, co trochę mi się nie do końca chce wierzyć, ale gdzieś tam Gartner podawał w którejś statystyce, że nawet, nawet, nawet nowe instalacje przekraczają Bosa. Natomiast tak ogólne statystyki, no to Linuxowa, Linuxowe systemy i Chrome OS to są te około stabilne 3% gdzieś tam z jakimś małym hakiem.
Stabilny czy po prostu? Windows to jest około 70% i 20% to jest macOS. Więc tak to tak to mniej więcej wygląda, czyli czyli Windows jeszcze miał tam delikatny spadek, a do 60 kilku, ale teraz już znowu do 70 rośnie.
I trochę jakoś tak za dużo.
Za dużo, za dużo.
No, jaki nie. macOS to no to okej. Jest w kategorii „Inne”, która ma tam pewnie 0,01 promila. Więc może tam się ukrywa twoja Amiga.
W kategorii „Inne” pewnie siedzi tak. W sensie dosłownie twoja Amiga.
Nie, no są jeszcze działające. Tak, tak. No wiadomo, jest renesans. Ja sobie też ki. Aktualnie nie mam Amigi, to chyba wyznałem w bólu, ale chyba będę miał kiedyś z powrotem. No a ten… Trochę mi się nie chce wierzyć w to w ten taki no w ten ten niski procent tego Linuxa, to w znaczy to mówimy oczywiście o kategorii użytkowych, takich użytkowników.
Zwykłych.
Nie mówimy tutaj o zastosowaniach jakby biznesowych, bo tutaj jakby serwerowe zastosowania, no to Linux ma około 80% rynku. To jest zupełnie zupełnie odwrotne proporcje. Więc tutaj jakby mówimy o takich zastosowaniach zwykły użytkownik. Przy czym taka mitologia, że Linux jest w porównaniu do Windowsa mniej intuicyjny, dzisiaj to już jest rzeczywiście pra…
Przeczy. Racja.
Wyzwania ze sterownikami w Linuxie
Był. Jest jeden aspekt, który po prostu mnie przyprawia o ból zębów – instalacja sterowników do skanera w Linuxie. Ja już takiego mema przypominał…Ja już takiego mema przypominałem kiedyś, jak to siedzi taki zmarnowany ziomek. Tylko nie pamiętam kontekstu. No i że właśnie zainstalował, próbował zainstalować.
Ja kiedyś zainstalowałem i do dzisiaj działa, ale żeby rozkminić kombinację wszystkich parametrów, to musiałem przewertować ileś tam stron.
No właśnie, gdzie powinienem to dostać po prostu ze skanerem. Tak, no to jest nie… niewybaczalne. Ale z punktu widzenia użytkownika, no to ja już w mojej, powiedzmy, rodzinie, w takim najbliższym środowisku, zmigrowałem Toshibę z roku, będzie tak z 15 lat. Ledwo ZIP-a na tym Windowsie dostała. Małe Lubuntu. Do dzisiaj jest zadowolona.
Tak, do tego, do czego ma wystarczać, do odebrania poczty, generalnie do przeglądania internetu i i do przeglądania internetu.
Rynek systemów operacyjnych a rozwój mobilny
Tylko właśnie to jest… się nie gra ta ta ta mała jakby Linuxa tutaj używalność w sensie procentowa. To chyba też trochę wiąże się z rozwojem mobilnego tutaj segmentu. Może tak, bo zobacz, że jeśli ktoś potrzebuje komputer tylko do sprawdzenia poczty albo odwiedzenia jakieś strony, to używa telefonu i to bardziej teraz w tą stronę idzie. Dlatego też Linux nie zyskuje właśnie tutaj ani nawet Windows. Też Windows też traci. Z kolei gry bronią jeszcze wciąż Windowsa. Bronią gry, ale tak naprawdę taki zwykły użytkownik, który potrzebuje coś tam sobie sprawdzić, no to bierze sobie telefon, który ma dużą przekątną, wszystko sobie ładnie widać i coraz więcej osób po prostu już nie ma zwykłego peceta, nawet laptopa, tylko po prostu używa używa telefonu. To też widać po na przykład wzroście bankowości mobilnej, bo to też jest główny kanał, którym ludzie już operują, więc dlatego te systemy, mimo że jakby statystycznie na pecetach jakoś tam się rozkłada, no to same z siebie nie rynku nie zyskują.
Trzeba by może zrobić przegląd dla samych desktopów.
Tak.
I może wtedy by wyszło, jak to tam wygląda.
Tak, tak. No dobra, to ma nawet sens.
Ma to nawet sens. Czyli konkluzja była, podsumowanie było. Nie jest tak źle. Nie jest tak źle. Taka, taka jest kon…
Będzie jeszcze lepiej.
Będzie jeszcze lepiej. No, ja już nie mam nic.
To ja chyba też. To dzięki i do następnego.
Dzięki. Do następnego.