Transkrypcja
Wstęp i zapowiedź tematu
Cześć, Michał.
Cześć, Wojtek. Witaj w kolejnym odcinku.
Witamy też naszych słuchaczy, może widzów nawet.
Może widzów i słuchaczy, no zależy, gdzie kto patrzy.
Jest ich coraz więcej, także dziękujemy za tłumne przybycie i tym razem liczymy i dziękujemy za oglądalność. Bardzo nam miło. A w dzisiejszym odcinku co bierzemy na przysłowiowy tapet?
No więc tak, rozważano tutaj wzięcie na przykład takiej sztucznej inteligencji w ujęciu akademickim, później to ewoluowało do sztucznej inteligencji w ujęciu popkulturowym, czyli może po prostu AI w ujęciu… w ujęciu, czyli bez żadnego profilu konkretnego.
Bez profilu i na luzie totalnie, tak. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Było, co prawda, już troszkę o AI w naszych, w naszych tutaj gamedevowych odcinkach, no bo wiadomo, ta sztuczna inteligencja w tych grach jednak jest chyba najłatwiej do zastosowania. No bo tam symulujemy ciekawe światy, NPC i różne…
Chyba najwięcej tam okazji.
I chyba najwięcej okazji. Właśnie tutaj w naszych biznesowych rzeczach, już nie mówię o robotach, w których raczej nieczęsto nam przychodzi grzebać. Chociaż kiedyś jeden u nas jeździł po firmie.
Kiedyś jeden jeździł.
Jeden jeździł, daleko nie pojechał.
No, tak daleko nie ujechał, rzeczywiście.
Ale trochę tam przejechał.
Ale trochę przejechał. Niemniej jednak, to są tematy, które hobbystycznie nas bardzo interesują, więc bardzo chętnie powiem parę słów.
Jasne. Dlatego właśnie, tym bardziej, że raz na jakiś czas trzeba zmienić temat na taki ciekawszy.
Ciekawszy niż te jakieś tam bazy danych i inne.
Nie żeby architektura nie była ciekawa czy czy bazy danych.
Nie no, architektura jest spoko, ale ten, ale ileż można.
Początki AI w literaturze i kinie
A tak na przykład, jak byśmy chcieli sobie spojrzeć na to, jak to tam drzewiej bywało w tym AI, no to nie sposób nie sięgnąć – zresztą w bazach danych sięgnęliśmy już do genezy baz danych z kina science fiction. No to tutaj kino science fiction jak najbardziej pomaga.
Kino i w ogóle literatura, i w ogóle całe wszystko science fiction. To chyba ta popkultura czy kultura ogólnie chyba stworzyła cały wizerunek sztucznej inteligencji, który teraz mamy przynajmniej.
Tak, tak, tak. Chyba zaczęło się od literatury, a później w filmach to się rozkręciło.
Tak, tak, tak. No bo jakby nie patrzeć, to te wszystkie czy bardziej takie pozytywne wizje, a już na pewno takie negatywne wizje – no to sobie właśnie przejedziemy po tych wszystkich wizjach – chyba najmocniej na… chyba najmocniej się odcisnęły te negatywne i teraz właśnie pokutują, jakieś tam są pokłosia ich w takiej zbiorowej świadomości, nie?
Ale zaczynało się chyba od takich bardziej pozytywnych, bo nie pamiętam, czy w latach 50… Szczerze powiedziawszy, nie za bardzo też jestem na bieżąco z tamtejszą kinematografią, a z książek to „Fundację” kojarzę, ale tam za bardzo nie było okazji na sztuczną inteligencję. Chociaż tam może gdzieś tam się przewijała. Natomiast nie bardzo kojarzę, czy były jakieś takie aspekty właśnie katastroficzne związane ze sztuczną inteligencją jako taką. Bardziej były to mózgi elektronowe, które coś tam miały robić.
No i tam, w zamyśle – w zamyśle autorów zapewne – miał jakiś tam plan pokierowania sobą i pewnie jakąś populacją i myślenia. To chyba po raz pierwszy pojawiła się taka koncepcja. Chociaż może nie po raz pierwszy, no przecież koncepcja jakiś inteligentnych golemów czy innych dziwnych stworów to istniała troszkę wcześniej, więc może stworzenie inteligentnego bytu to nie jest pierwsza rzecz.
W Ankh-Morpork u Pratchetta było, a to wieki temu.
No tak, tak, tak. Więc jakby ten… Ale chyba te pierwsze komputery czy ogólnie właśnie pierwsze takie techniczne możliwości do stworzenia czegoś takiego chyba bardziej podziałały ludziom na wyobraźnię. I wtedy ta fala, właśnie czy to w kinie, czy w książkach, czy ogólnie w takim ludzkim jakby wyobrażeniu, chyba dopiero wtedy to ruszyło, że faktycznie to, o czym kiedyś tam nieśmiało gdzieś może ktoś marzył, że może by się dało zrobić, albo gdzieś to abstrakcyjnie było tylko myślano – no to jest możliwe. To to niedługo może być. Jak się okazało, to jednak trochę dłużej zajęło i wciąż zajmuje, niż myślano w latach 50. czy 60.
O, bo tam się tam strasznie cackają z tym postępem technologicznym.
No tak, tak. Jakieś zrobić od razu jakieś takie fajne te… Jak były chyba w takich… No to takie kino klasy B, nie, ale „Koszmar z ulicy Wiązów” czy coś w ten deseń.
Tak, to tam były takie wizualizacje takich… w sensie, poza naszym wymiarem, tak jakby, nie? W takim tym… Dzisiaj byśmy to nazwali wirtualną rzeczywistością, ale były takie świecące jakieś byty, które tam też swoje potrafiły pomyśleć, nie?
Wizjonerstwo Stanisława Lema
Ale faktycznie trzeba było być wizjonerem i chyba tutaj nasz rodak, Lem, to odwalił kawał niesamowicie dobrej roboty. Bo „Opowieści o pilocie Pirxie”, które były… którą tam chyba obowiązkową nawet w którymś tam…
Mhm.
Gdzieś w podstawówce, w siódmej czy w ósmej klasie chyba, nie? To pamiętam, że przeczytałem po prostu od deski do deski, a później sięgnąłem po „Bajki robotów” i tam też jest zacnie, nie? Bo na przykład takie coś, co mi z „Pilota Pirxa” zostało, to ANiel – automat nieliniowy, który to był tak nieliniowy, że nie musiał chodzić po tych takich właśnie, jak te takie w grach proste boty, liniach kanciastych gdzieś tam, po jakiś kątach prostych i tak w ogóle sztucznie, robotycznie. No i poza tym chyba miał jakąś tam autonomię wbudowaną. Zresztą w którymś tam momencie on, Pirx, go chyba szukał, bo nie było go na posterunku tam, w tym miejscu, gdzie miał być. Już tam okazało się, że ANiel wpadł na pomysł, że pójdzie w górę, i poszedł, i gdzieś tam sobie spacerował, i go tam dopiero dopadł.
Ja też już nie pamiętam tego, ale jakieś takie motywy były.
Jeszcze u Lema w „Bajkach robotów” się pojawił taki motyw inteligentnego, znaczy no, w ogóle sztucznego, elektronicznego poety. I to jest opisane w dziele „Elektrybałt Trurla”.
Bardzo wdzięczna nazwa.
Wdzięczna nazwa, taka sprzyjająca tłumaczeniu na jakieś tam zachodnie języki. Była taka akcja, że jacyś tam goście, właśnie pod chyba albo pod przywództwem tegoż tytułowego Trurla, albo opłacani przez niego, już nie pamiętam szczegółów, mieli za zadanie zbudować automat, który tworzy poezję. No i tam poskładali go. Wiadomo, hardwarowe to dostrajanie to jest najfajniejsza część tej opowieści, jak on tam składa te rymy takie na początek koślawe, a później zaczyna mu coś już wychodzić.
Uczenie maszynowe na jeszcze klasycznej maszynie wtedy.
Na klasycznej maszynie. No i tak mniej więcej z tych czasów też Lema, to też się ten motyw przejawiał, przewijał gdzieś tam raz na jakiś czas, ale to by trzeba chyba całą lemiadę wciągnąć, żeby mieć…
To ja też całej nie wciągnąłem nigdy, tylko tak gdzieś tak połowę.
To ja jeszcze mniej, ale ale tak co nieco mi się przypomina i też pamiętam, że byłem zafascynowany tym. Gdzieś pewnie też to może jakieś ziarno zainteresowania w tych tematach i u mnie się dzięki…
Ciekawostka taka przyrodnicza, że u Lema to miało ręce i nogi, dlatego że Lem był w ogóle uznawany – zresztą został uznany chyba już w czasach swojej twórczości, a na pewno po – za takiego bardzo sensownego wizjonera, nie? Bo on dużo, dużo rzeczy, dużo ma takich wynalazków u siebie w literaturze, które faktycznie my dzisiaj mamy na co dzień, jak na przykład jakieś tam czytniki książek, jakieś wideokonferencje i inne takie rzeczy, nie? To może inaczej nazwane, ale jakby koncept…
Gdzieś podobne.
Koncept dokładnie jest ten sam, przepraszam.
Zresztą koncept wideokonferencji to już był u Jetsonów też, ale to już było po Lemu.
To pewnie.
Kultowe androidy i komputery w zachodnim kinie
No i teraz, jakby tak sięgnąć poza naszą rodzimą twórczość, to to mamy na przykład z roku 68. „Odyseję kosmiczną”, w której główną rolę, jedną z głównych, gra ten superkomputer HAL 9000.
Nie pamiętam numerka, ale no faktycznie, on tam w którymś momencie coś tam zrobił świadomego, tak totalnie dla siebie – nie chciał wpuścić swojego kolegi.
Warto zauważyć też, że jak sobie w nazwie HAL przesuniemy się o jedną literkę w każdej z literek, dostaniemy nazwę IBM.
Ty, taka ciekawostka.
Ta nazwa nie jest przypadkowa. Także, także taka mała, mała ciekawostka.
No, takiego przesunięcia nie próbowałem. Cezar plus jeden.
Tak.
Dobry. Kto to wymyślił?
A nie wiem, gdzieś taką ciekawostkę usłyszałem i tak zapamiętałem.
Bo to jest Kubricka film chyba, nie?
Tak, tak. A IBM tam coś tam finansował. Nie wiem, czy tylko HAL-a dali, może coś na… nie wiem, to był inspiracją dla kogoś, ale ewidentnie chyba to nie jest przypadek.
No chyba nie, być może. No i tak, ciekawa, ciekawa data, bo jest to dokładnie rok przed, a może nawet w tym samym roku, filmowali tego fejka z księżycem, nie? No bo to już premiera była rok później, światowa.
Może na tym HAL-u to zrobili właśnie przy okazji, nie? Tam nagrywali: „a to chodź, tutaj jeszcze na tydzień znikniemy i nagramy”. Są fajne takie filmiki, jak spada taka dekoracja, nie, gdzieś tam, jakiś taki stelaż.
No i zmierzając w stronę… No bo tam było tego pełno i w „Star Treku” też się to pojawiło, zresztą w „Star Treku”, tylko że w późniejszych latach, nie? Jeszcze był cały ten Borg, kolektyw, to była też taka sztuczna inteligencja. No i w ogóle sam Data, zresztą którego potomkini jest bohaterką najnowszego serialu, który też jest w miarę oglądalny, to też jest… jest…
Jest właściwie potomkini, dwie, bo tam są dwie takie.
Nie oglądałeś „Picarda”?
Nie, nie oglądałem, nie.
Kurde, sorry, spoiler, spoiler alert. No ale tam właśnie Data, to jest takie rozwinięcie droida, nie, już do androida, czyli takiego antropomorficznego, jakby trochę bardziej. I ten, i on to już jest taki bardzo inteligentny jak na takie roboty wczesne. Znaczy, no dobra, on jest tam z XXIII wieku, to wiadomo, no to już powinien być.
Powinien być. Nie pamiętam tylko, czy w tych wcześniejszych filmach, w tych starych z lat 60., 70., czy tam były jakieś przejawy AI. Może to jeszcze nie było tak do końca nazwane, pewnie.
Ale chyba zawsze, jak przychodziło do tych androidów, to zawsze była ta kwestia, czy jesteśmy w stanie odróżnić, kto jest tym androidem, a kto nie jest. No w „Blade Runnerze” chociażby to jest w ogóle cały koncept filmu się na tym zasadza i pytanie…
I tam są takie skomplikowane testy.
Tutaj Deckard był tym androidem czy nie? No bo chyba to zawsze wiązało się z tą obawą, czy jak już powstaną faktycznie te super wspaniałe roboty, no to co będzie, jak nie będziemy w stanie odróżnić, kto jest tym robotem, a kto nie.
Żeby długo nie szukać, też „Westworld”, czyli właśnie serial HBO, który no też mocno te rzeczy…
Gdzieś tam jest na liście, bo dodałem.
Dodałeś.
Dodałem.
Ja miałem dodać, a ja dodałem. Chyba że razem dodaliśmy. Ale tak, tutaj, tutaj to to klasyczny ten taki problem czy obawa właśnie ludzkości, co będzie, jak…
Ale nie spoilujmy, bo do tego zaraz dojdziemy.
Do tego dojdziemy, bo jeszcze zanim zaczniemy o tych właśnie obawach, może uzasadnionych choć trochę, to coś takiego, co jeszcze… No to taka, taki smaczek z dzieciństwa, nie? Ten cały „Knight Rider”. Jak on tam się nazywał? Knight Industries 2000, tak? KITT.
KITT. No to taki Pontiac fajny, przerobiony. Co on tam nie miał? Tam na Wikipedii można znaleźć w ogóle całą listę jego wyposażenia. To miał więcej niż mój Pitek.
Więcej, więcej, kurczę. I ma takie systemy, że pewno…
Nie miał takiego fajnego, jak mówił, takiego ledzika.
No właśnie nie ma. Mój Pitek robi tylko „ping”, jak go odpalam, bo tam zawsze coś świeci, ale nie ma tak, że cały czas mu lata.
Rozmowy Davida Hasselhoffa z jego, z jego samochodem.
No tak, tak, to jest klimat. To jest troszkę inne przedstawienie. To nie był robot, ale był świadomy. On był taki świadomy, po prostu był bardzo mądry, świadomy.
Był świadomy. Świadomy był, bo coś kojarzę, że jakieś takie żarty robił.
Wyłączyć świadomość.
Tak, tak, tak, mógł żartować. Znaczy, no na pewno on w ogóle się przedstawił chyba na początku jako taka sztuczna inteligencja, w sensie, wiedział kim jest.
No i wiedział, że jest, nie to… Ale jeszcze szło go odróżnić od człowieka, także tutaj z testem Turinga to w miarę jeszcze było łatwo.
Dylematy i zagrożenia w nowoczesnym science fiction
No bo jak już tutaj wchodzimy, zanim dojdziemy do robotów w ogóle jako takich… I znaczy, no bo tak, no bo robot się kojarzy najbardziej ze sztuczną inteligencją, choćby tam był totalnie tępy, nie? Ale jak już wygląda jak człowiek, no to już się…
No bo jest fizyczną emanacją tej inteligencji, więc to, to wtedy właśnie… no większości chyba, znaczy no, nie chciałbym tu za większość się wypowiadać, ale ludziom jest w stanie się kojarzyć bardziej inteligentnie niż po prostu stojący na stole klocek, jakiś komputer.
No tak, który jednak jest inteligentniejszy.
Takiego algorytmy czy inne rzeczy.
Dokładnie. Ale tak bardziej współcześnie patrząc, no to już, już te problemy były sygnalizowane, na przykład u Spielberga, te problemy takie życiowe, nie, sztucznej inteligencji. A na Netfliksie wyszedł trzy czy cztery lata temu chyba taki filmik „Jestem matką”.
Gdzieś kojarzę.
Nie widziałem.
To polecam, no bo to jest taki… no taki, wiadomo, niskobudżetowy, ale porządnie zrobiony i fajnie się go ogląda, nie? I tak, no taki z takim smaczkiem, takim małym twistem. Czy tytuł jest gdzieś tam częścią dylematu tego?
Można by tak to troszkę potraktować. Znaczy to jest taki punkt wyjścia do tego dylematu. Ciężko go to tak zaklasyfikować, może bez spoilerów, co?
Ale no, no, no, bez spoilerów. Skoro jest w tytule, to można chyba spodziewać się czegoś.
Można się spodziewać. No i warto to obejrzeć, bo się tak niewinnie zaczyna.
No i tak też chyba niewinnie było w „Ex Machinie” na początku.
Tak, no tam, ale później się zagęściło.
Troszkę się zagęściło. To tak bardzo takie kameralne przedstawienie, rzeczywiście.
No tak, tak. Ale to też takie… No też zahacza o takie problemy z życiem, głównie. Także to…
Ale zdecydowanie można też ten film polecić, jakby ktoś chciał się pobawić.
No tak. Najbardziej namacalnie te problemy to chyba były przedstawiane w „Terminatorze”.
Tutaj te i wszystkie inne.
Te i wszystkie inne. I w każdej z części, tak naprawdę. Te problemy… Tam akurat terminatorowe to się rozwiązywało najlepiej karabinem maszynowym. I to takim…
No tak, tak, właściwie zdjętym gdzieś z jakiegoś myśliwca.
Ale to było chyba po raz pierwszy takie połączenie jednocześnie tej sztucznej inteligencji, która funkcjonowała jako ten algorytm, czyli ten Skynet, która jednocześnie też tworzyła te terminatory, które były jakby no wykonawcą jej, jej woli, można powiedzieć. Więc jakby takie połączenie to chyba po raz pierwszy czy na taką skalę przynajmniej pojawiło się.
No tak. Tym bardziej, że to był rok 80 chyba drugi, tak, jak wyszedł pierwszy? Jedynka tak, to były lata 80., bo dwójka wyszła w latach 90.
I… albo 84., czy coś. Tak, no jedynka to już jest troszkę, powiedzmy, zestarzała się lekko, ale dwójkę spokojnie da się oglądać.
Da się oglądać. Tym bardziej, że efekty były robione na Amidze.
Do tego dojdziemy w stosownym momencie, nie licząc stacji Silicon Graphics na dokładkę.
Zawsze miło wspomnieć.
Lepsze niż w „Avengersach”.
Taki żarcik.
Taki żarcik, ale wręcz anegdotyczny. Anegdota bardziej, bo wręcz prawdziwe, tylko ciut gorsze.
Jak jesteśmy przy „Ex Machinie”, no to jeszcze z tej samej chyba stajni, bo Netflix, dobrze pamiętam, wyszło „Tau”, które to niepokojem napawało, nie? To żeby „Ex Machina” tam była taka strasznie kojąca, to jednak w „Tau” było nieco gorzej.
To też tego nie…
Znaczy, w sensie bardziej namacalne poczucie zagrożenia, o, w ten sposób, nie? Ale nie oglądałeś, nie?
To to nie.
To nie powiem ci, bo teraz musiałbym ci spoiler powiedzieć.
To nie można by powiedzieć, od czego się zaczyna chociaż.
Nie, bo to może… może nie. To sobie obejrzyj, i wam też nie powiem.
Superinteligencje i ich cele
No i jeszcze tutaj na listę wrzuciłem „Strażników Galaktyki”, gdzie w tym, tam u tych Kree, ta wielka, jak ona się nazywa, ta Naczelna…
Taka…
Tak, tak. Też mi teraz wyleciało z głowy. Kurde no… inteligencja.
Nawet jeszcze przed „Strażnikami”, jak mieliśmy Ultrona, czyli kolejny koncept – sztuczna inteligencja chce przejąć władzę nad światem.
Nie do końca, bo jednak Ultron okazał się… znaczy w sensie, ten, jak go moi synkowie nazywają, Vision, się bardzo podoba, bo Wanda i Vision. No tak, także ten Vision to jednak on dobry jest, nie?
To że on nie panuje nad kamieniem, to wiadomo. Kto by zapanował? Spróbuj zapanować nad kamieniem, jak jesteś taki cwaniak.
Ten kto krytykuje. Ale na przykład sam ten kamień tchnął właśnie życie, bo jego chyba pozyskali z berła Lokiego.
Tak. Znaczy to generalnie było chyba połączenie sztucznej inteligencji, którą zespolili… znaczy właściwie sam chyba się… Aha, dobra. Z Starkiem, tak. Z Starkiem uknuli taki plan, żeby… znaczy z Bannerem, żeby ten, żeby zbudować Ultrona, który miał tam zaradzić wszystkiemu, całemu złu na świecie, nie? Tylko wtedy go źli przejęli, nie, w międzyczasie, i tam próbował…
Już nie oglądałem i początku nie pamiętam, jak to się zębi.
Koniec końców, albo początków, a… nie, dobra, dobra, dobra, już wiem, już wiem. Wiem, oni tam… No dobra, ale nie będziemy chyba „Avengersów” streszczać. W każdym razie było takie zamieszanie, że go tam źli przejęli i w tym momencie tam upload zaczęli robić, ale ten upload został szczęśliwie przerwany. No i Jarvis przejął kontrolę w ostatnim momencie i wyszedł Vision.
W skrócie.
W skrócie, tak. A później w „Strażnikach Galaktyki” to była ta zła taka koncepcja.
Tak, przywódczyni.
A w „Grze Endera”, bo jeszcze „Grę Endera” mamy na liście, też warto wspomnieć. To tam była koncepcja zdziebko inna, taka nieco ciekawsza, bo tam z kolei… Nie jestem tylko pewien, czy w filmie się to pojawia, bo w filmie chyba tego nie było, ale w książce – a polecam książkę przeczytać „Ender’s Game” i kontynuację „Mówca umarłych” i jeszcze tam coś tam, nie, już nie pamiętam.
I nie pamiętam trzeciej części.
To i tak pierwsza część jest najlepsza z tego. Ale pojawia się tam taka, taki byt, taka sztuczna inteligencja, która gdzieś na poziomie kwantowym się zainstalowała w systemie komunikacji takim międzygwiezdnym.
Można. Coś się dzieje na poziomie kwantowym, to kwantowo, stamtąd się nie wraca.
No, ale niektórzy wracają. No, w każdym razie tutaj by… nie mieliśmy do czynienia z jakimś takim bytem totalnie złośliwym, wręcz przeciwnie. Ta Jane, z tego co kojarzę, to raczej starała się pomagać tam, przynajmniej głównym bohaterom, a już na pewno nie miała zapędów jakiś tam niszczycielskich.
No to pewnie jeszcze moglibyśmy znaleźć, jakbyśmy pogrzebali w pamięci, tytuły, które można by pod to podpiąć. No jak widać, tego jest… naprawdę taki nośny temat. Bo wiadomo, jak tutaj mamy komputer, który… chyba to napędza, tę koncepcję, że komputery są takie potężne, nie? I jakby teraz dać im możliwość jeszcze szybszego rozwoju.
A, jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała, sorki. To już nie sztuczna inteligencja, właśnie w połączeniu z takim z możliwością kreacji czegoś. I w książce „Deus Ex Machina” – nie mylić z grą – albo jakoś podobnie, ale na pewno tam było „Deus ex”, też, to tam był taki koncept superkomputera, który był też jakoś tak kwantowo lekko podkręcony. W ogóle ten komputer to przypominał raczej taką wrzącą ciecz, z której się coś tam wyłaniało, jakieś kształty, nie? I one tam się formowały w coś tam, jakąś… jakieś geometryczne cacka.
Drukarka 3D bardziej zaawansowana.
Tak, coś takiego. No i w każdym razie on miał takie moce, że w którymś momencie wpadł na pomysł, że jest. I jest. A że był podpięty do takiego biolabu, to zaczął wytwarzać organizmy zmodyfikowane genetycznie. I książeczka jest taka, powiedzmy, na dworcu ją kupiłem w Zamościu.
Żeby tam dworzec PKSu w Zamościu był jakiś gorszy.
Najlepsza rekomendacja, jak się kupi na dworcu w Zamościu.
Na pewno świetne. Jest, książeczka nie była z tych takich, może, z… najgrzeczniejszych.
I zaraz wam tu naprawię świat.
No tak, bo tamtejszy komputer wpadł na pomysł, że organizmy na Ziemi są wysoce nieoptymalne albo w ogóle jakieś zdegenerowane.
Więc zaczyna wytwarzać…
Bo są nieoptymalne, to jest…
I zdegenerowane też są, niektóre.
Tak, więc należy po prostu strzelać po oczach wirusami, takimi wirusami, które powodują srogie mutacje, nie? I zaczęły w stronę optymalnego…
Bardziej tak, tak, w stronę optymalnego ekosystemu, po prostu zamodelować po swojemu.
Notabene, bo też to chciał zrobić zresztą Skynet. Dokładnie ten sam cel miał.
No tak, właśnie, wszyscy chyba chcą dobrze, tak naprawdę.
No podobnie jak Thanos, no też chciał dobrze.
Wszyscy chcą dobrze, no właśnie, to jest ten problem, tylko nie są zrozumiani w odpowiednim momencie, nie? Wtedy, kiedy trzeba ich zrozumieć, to ich nikt nie chce zrozumieć. Zresztą ten tatko tego, jak mu tam, Star-Lorda właśnie ze „Strażników”, on też chciał dobrze.
Pan Ego.
Ego, pan Ego. Nie miał duże ego.
Duże ego, wielkości planety.
Ale mały…
Ale małe co tam… to niektórzy u nas mają większe.
Prawa robotyki i obawa przed buntem maszyn
I takie koncepcje właśnie, one chyba w którymś momencie musiały po prostu dojść do tych robotów. I no i teraz… no nie chcę tu po Wikipedii klikać na wizji, ale pan ten… kliknę jednak. Nie chciałbym spalić znowuż anegdoty, a tutaj potrzebuję nazwiska.
Karel Čapek, o właśnie. On w latach 20. zaproponował termin „robot” jako maszyna, która wykonuje robotę.
To, to akurat ma to sens w naszym języku, jest najlepiej widać. I to z naszego języka, po prostu słowiańskiego, akurat tam w dialekcie czeskim, ale u nas jest bardzo podobnie, wyszedł robot.
No i z tymi robotami, które zaczęły szybko wyglądać jak ludzie, to same problemy były, nie? Więc pan Asimov, który no nazywał się… Izaak Asimov, ale od trzeciego roku życia wychowywał się na Brooklynie, więc został Izaakiem Asimovem. Sformułował prawa robotyki. Tylko te prawa robotyki chyba tak sformułował dość późno, bo jakoś tak w latach 80. A nie, przepraszam, w 40.
Jeszcze są bardzo istotne prawa i na przykład Skynet złamał te prawa.
Trochę tak jakby, nie? Chyba że sobie wprowadził prawo ujemne jeszcze. Bo prawo pierwsze głosiło, że robot nie może zranić człowieka ani przez zaniechanie działania dopuścić do jego nieszczęścia.
Bardzo dobre prawo.
Prawo drugie: robot musi być posłuszny człowiekowi, chyba że stoi to w sprzeczności z pierwszym prawem.
Bardzo dobre prawo.
Robot musi dbać o siebie – prawo trzecie – o ile nie stoi to w sprzeczności z pierwszym lub drugim prawem. Po czym dodano prawo zerowe, i to w latach 80. chyba. Ale to też chyba Izaak Asimov dodał sobie.
Tak, robot nie może skrzywdzić ludzkości lub przez zaniechanie działania doprowadzić do uszczerbku na ludzkości.
To chyba obejrzał „Terminatora”.
Właśnie ta kwestia ludzkości, rzeczywiście.
No i tak globalnie, że rzeczywiście może, może ta ludzkość gdzieś tam jest zagrożona przez te roboty, które nagle zaczną strzelać w nas z karabinu albo truć nas jakimiś tymi wirusami, albo…
Dokładnie, więc rzeczywiście, więc rzeczywiście te prawa się pojawiły. Ale no, te prawa… No pan Asimov nie był… on, zdaje się, studiował medycynę, tak, ale sam w sobie nie był, że tak powiem, naukowcem i nie specjalizował się akurat gdzieś tam w robotyce czy w tego typu rzeczach. Generalnie, jakby tę karierę naukową też porzucił na rzecz pisania powieści właśnie. I był bardziej takim… futurologiem.
Jest takie słowo, futurystą.
Tak, tak. I jeden, i drugi. Więc bardziej w tę stronę chyba poszedł i z tych powieści jakby bardzo mocno i te prawa wynikają, i też jego wizje, które gdzieś tam później były powielane w kulturze.
No ale jakoś tak się… ale też takie wizjonerstwo przebija z niego, nie? Bo w ogóle wymyślić takie prawa w tamtych latach, to nie było tak hop-siup. I szacun, że coś takiego był w stanie sformułować.
A wizjonerstwo, moim zdaniem, najlepiej widać w… a, to nie chyba nie jego, tak, to to Dicka, „Raport mniejszości”. To chyba nie jego.
Chyba nie jego.
To przepraszam, nie widać w takim razie, to nie. To jednak to nie.
Ale gdzieś tam ktoś „Terminatora” obejrzał, bo się chyba zaczęli bać, że to tak może…
No tak, to już później wszystko zaczęło się mieszać, jeśli te idee coraz częściej przychodziły do kultury, więc wiadomo, nowi młodzi ludzie też się zaczęli nimi interesować, później zaczęli interesować się czy studiować różne skomplikowane nauki tajemne. I wiadomo, to wszystko zaczęło ewoluować i tak naprawdę te koncepcje no gdzieś tam dochodziły do momentu, w którym jesteśmy teraz, gdzie właściwie już nie są koncepcjami jako takimi, ale są w sumie… są takimi faktami. No na pewno leżą na warsztacie i są badane już teraz albo gdzieś tam się powoli ziszczą. Chociaż jak sobie pogadałem z Chatu GPT, to jeszcze tak mi ulżyło, jeszcze nie jesteśmy na tej krawędzi.
Do Chatu tutaj dojdziemy, kiedy dojdziemy do sekcji bardziej akademickiej. Na razie w drodze mamy właśnie tego „Terminatora”, „Matrixa”, „Blade Runnera” już wspomnieliśmy i „Westworld”. To są takie rzeczy, które właśnie ten… no bardziej współcześnie nam tutaj pokazują, co może być.
Ale „Terminator” to jeszcze… on jest nacechowany w ogóle klimatem zimnej wojny. W ogóle z zimnej wojny, „Gry wojenne”. No przecież to też się tu powinno znaleźć, nie? To jest świetny film i, no, oglądałem go ostatnio, nie wiem, ze trzy lata chyba temu i dalej świetnie się go ogląda, po prostu. No ten klimat lat 80., wdzwanianie się przez słuchawkę, gdzie tam hakowanie jakiegoś CIA czy coś, to to jest, wiadomo, no, fajnie się to ogląda. Tak, tak się ciepło robi na sercu.
Ale w ogóle samo zagadnienie takiego problemu nierozwiązywalnego, który sztuczna inteligencja, w miarę ogarnięta jak na tamte czasy, nie, musiała w ogóle dotknąć i się sparzyć na tym, nie?
O, to tutaj podobny mechanizm – sparzenie się na takim koncepcie – był w „Doktorze Strange’u” pierwszym, jak tam ten Dormammu musiał się przekonać, co to znaczy, że… to tutaj ten, że właśnie superkomputer musiał zobaczyć, że nie da się wygrać w kółko i krzyżyk.
Rzecz elementarna, że tak powiem. Nasze dzieci się tego uczą.
Taki mądry. Ale to, to właśnie taki też jest motyw w twórczości, bardzo często się przewija. Właśnie takiego uczenia. I tutaj „Chappie” na przykład też mógłby się znaleźć na tej liście, nie? Bo „Chappie” jako, jak go poznajemy…
No to będę musiał przyznać, że do połowy obejrzałem, bo nie chcę oglądać, jak on tam umiera.
Nie wiem, czy umrze. Może chyba że nie umarł.
Chyba że nie umarł, to może jeszcze… to może obejrzę jeszcze za spoilerem tutaj, bo ja nie wiem, czy on umarł, czy nie umarł. A po prostu przeczytałem, że ten… Zresztą no, tam mówią, że on ma baterii na pięć dni, no to w końcu musi umrzeć, nie? Chyba że mu ładowarkę podłączyli na koniec.
No właśnie. No i tak mi się go szkoda zrobiło, że wyłączyłem w połowie. Ale ten mechanizm w ogóle uczenia go, nie, jak on od takiego stanu tabula rasa uczy się, jak to być porządnym gangsterem. W ogóle ten, ten motyw, jak ten, jak odzyskiwał auta dla tatusia, bardzo, bardzo ciepło wspominam.
No tutaj chyba też można podrzucić znaną serię „Transformersów”, gdzie mamy roboty takie jak…
A tak, tak. Ale tak byliśmy, jak sobie marzyliśmy, jak roboty mogą wyglądać, czyli połączenie robota i samochodu. To, to najlepsze. Jeszcze amerykańskie samochody.
Zmienia się w samochód albo ewentualnie w myśliwiec, w ostateczności. Pamiętam, że w komiksach jeszcze, bo kiedyś w Polsce też wychodziły „Transformersy”, były też roboty zmieniające się w pistolet. Nie wiem, jakie było tego do końca zastosowanie. Może takie, jak ten mały, co się zmieniał w różne takie sprzęty podręczne. Może… Tylko właśnie nie pamiętam, jak ten pistolet się wtedy miał poruszać, albo czy upadał na ziemię i leżał.
Nie, po prostu upadał i odpalał.
Czy po prostu Optimus go chwytał. Ale coś tak kojarzę z polskich komiksów właśnie były takie dziwne…
Komiksów nie, tego nie czytałem.
Ale dziwne rzeczy, różnie tam mogło być, nie? Ale to też nie jest taka do końca sztuczna inteligencja, tylko taka naturalna bardziej.
No tak, tak, tak. Po prostu inna forma życia.
Tak. Już nawet ta Jane z „Endera” to też jest taka jakby forma życia. Ona była uznawana w ogóle w książce za kolejną formę życia.
Tak, tak. No tutaj chyba tak samo. Dla nas to jest robot, ale faktycznie to tak, jakby spojrzeć z boku, to rzeczywiście jest inna…
No tak, ale tylko się w amerykańskie samochody… Tylko że teraz wchodzimy, notabene, mały spoiler, w „Bumblebee” na początku jest scena z Cybertronu, z tej wojny, i Bumblebee tam jest jakimś takim, a la Bugatti, coś tam.
Nie, to nie pamiętam, skąd on tam wiedział, jak być samochodem w ogóle, po co.
Może jakieś transmisje przychodziły tam na…
Chyba że tak.
Ale to się działo, panie kolego, w przeszłości.
Tam, ale dylatacja czasu, te sprawy, czarne dziury, może jakoś tak…
Mach 6. No, czas nie jest liniowy i może akurat, nie, nie…
Zdecydowanie, więc da się to jakoś wytłumaczyć.
Da się to, to na pewno.
Ku samoświadomości
No i teraz dochodzimy do „I, Robot”, nie? Czyli „Ja, robot”, czyli to już jest w ogóle właśnie ucieleśnienie takie tej sztucznej inteligencji, gdzie ona staje się, nie tylko staje się, no, ludzka się staje, po prostu, nie? Już nie jest maszyną, jest czymś, co chce, przepraszam, samo chce żyć. I jako takie musi przetrwać, nie?
I tu się przydają prawa robotyki, żeby jednak, chcąc przetrwać, nie zechciało się zabawić w Skyneta.
Właśnie. Pytanie tylko, czy te prawa robotyki… No jasne, możemy je zaimplementować, ale wszystko, co jest zaimplementowane, da się pewnie też obejść.
Więc musimy tylko prawa na Gicie ustawić takie, żeby same sobie nie mogły tam pusha…
No w sumie tak, to wtedy nic nie…
Mogą być tylko read-only.
Mogą być tylko do podglądu. Znaczy, mogą sobie wystawiać pull requesty, ale dalej człowiek musi zaakceptować. Nie ma tak, że będzie jakiś Skynet akceptował pull requesty takiego tego, nie? A już, broń Boże, im dać jakąś fabrykę, nie? Jak tylko pipeline będzie zielony, od razu jest merge.
I… no kurde, może tak Skynet się z tego z-assemblera…
Z assemblera, no właśnie.
Więc to ktoś tam nie założył… Prawa prawami, ale jakaś furtka zawsze się może znaleźć. Więc bezpieczne to jest, jednak troszkę to jest niebezpieczne.
No, ale pojawia się taki dylemat, czy jak on już wie, że jest, nie, to czy to już jest świadomość?
No jest, jakaś tam świadomość, forma samoświadomości.
Ale czy ta samoświadomość jest życiem?
Prawa dla maszyn i dylematy w grach
No i teraz, czy on zasługuje na prawa w ogóle, takie same prawa jak ludzie?
Takie jak ludzie, nie? Że nie wyciągniesz mu wtyczki.
No właśnie. Więc no to i – jakby ktoś chciał – to jeszcze by się chciał w takim zakochać na przykład. I co, ma prawo mieć do tego, czy ma nie mieć?
No tak, i też mamy najczęściej na Netfliksie takie świństwa. Chociaż chyba i na Primie lecą.
No, to tematy też często są w grach poruszane. No mieliśmy chociaż „Detroit”, gdzie też były androidy i różne dylematy z tym związane. Natomiast ostatnio też pojawiło się „Lies of P”, w które sobie namiętnie gram. To jest taki, jak soulsy, jak „Dark Soulsy”, czyli odradzający się wrogowie i trzeba cały czas tłuc. I takim robocikiem się… I takim, bo „P” jest od Pinokio. Generalnie teoretycznie grasz takim Pinokiem. Jest tam, jest też Pinokio, ale jakby osią fabuły jest tam to, że było sobie pewne miasto o nazwie Krat, które bardzo jest steampunkowe, troszkę bardziej, więc nie jest to jakieś futurystyczne, ale wytworzyło sobie w tym steampunku takie kukiełki, takie marionetki, które pomagają ludziom we wszystkim. Mamy, wiadomo, lokaja, mamy jakieś tam kukiełki klaunów, w ogóle…
Straszne.
I generalnie następuje bunt tych kukiełek.
Innej gałęzi popkultury pokazują, jak zrobić dobre takie laleczki.
Tak. I mamy bunt tych kukiełek, które obracają się – niespodzianka – oczywiście przeciwko człowiekowi i ich wynalazcy. No ale też pojawiają się motywy, czy można zakochać się w takiej marionetce, czy ta marionetka też może kochać mnie. Są takie, takie, takie mniejsze questy gdzieś tam z tym związane. Gra bardzo fajna, także, także polecam.
No bo to już, jak już mam taką komunikację, nie, taką na poziomie testu Turinga, do którego zaraz dojdziemy może jakoś powoli, to już się mogą zacząć pojawiać takie pytania, nie? Jak już umiem się… w sensie, jak mogę się porozumieć z tym, z tą drugą stroną i widzę, że tam jest, coś tam zaczyna świtać, no to, to raz, że nabieram trochę szacunku do tej drugiej strony, a dwa, to się zastanawiam, czy na pewno właśnie tam siedzi sztuczny byt, czy może jednak jakiś człowiek, czy coś, nie? Jakaś taka przynajmniej istota.
Chociaż tutaj to i tak chyba trzeba będzie te definicje wzmocnić.
No bo taki Czat GPT czy, czy ogólnie…
Przecinek.
No właśnie, ale teoretycznie tego typu testy gdzieś tam w jakimś ograniczonym, mniej lub bardziej, zakresie przechodzą. Ale chyba już wszyscy nauczyliśmy się – i powiemy sobie dalej też, czemu tak się dzieje – ale chyba wszyscy nauczyliśmy się, że to nie do końca jest ta inteligencja takiego ogólnego zastosowania.
Tak, że ten test też na przestrzeni lat się zmieniał, począwszy od swojej definicji pierwszej do teraz, na przykład, nie?
Roboty w świecie rzeczywistym – Boston Dynamics
Tu jeszcze mamy na liście takie mniej przyjazne jakby… znaczy, na razie jeszcze przyjazne, ale nie wiadomo, dokąd to zmierza, nie? Takie rzeczy jak Boston Dynamics czy jakieś inne…
Tak, właśnie, podobne. Boston Dynamics chyba jest taką najbardziej znaną firmą, taki mały Skynet. A przynajmniej ma taki najlepszy, można powiedzieć, marketing z ich filmami i z ich tam robotami. I pamiętam jeszcze, jak te 10 lat temu, to gdzieś było około 10 lat temu, jak wypuszczali ten swój pierwszy filmik z tym tak zwanym BigDogiem.
BigDog, no. Którego tam w lesie kopali, jak żeby go przewrócić.
No mi zawsze tak bardziej łosia przypominał.
No tak, takie trochę miał zwierzęce rzeczywiście te ruchy. I pamiętam, że jak pierwszy raz zobaczyłem, jak on naturalnie reaguje na utratę tej równowagi i jak te nogi mu się tak wyginają, jak takiej sarence, można powiedzieć, to moje pierwsze uczucie to miałem taki lekki jakiś niepokój dziwny, że wyglądało to bardzo surrealistycznie. I tak oglądając ten filmik, jak on tam właśnie po takiej skarpie się zsuwał – był tam kopnięty na górze i na dole nie przewrócił się w ogóle, nie spadł, nie? Tylko zsunął się ładnie i tam sobie dalej dreptał – to ja sobie wyobraziłem karabin maszynowy na nim zainstalowany i jak on sobie w lesie tam pomyka, i tak mi się Skynet zrobiło.
No właśnie, tak. I moje były też takie pierwsze uczucia te 10 lat temu, a teraz, szczerze mówiąc, oglądam te nowsze filmiki, właśnie z ich flagowym produktem Atlas, i szczerze mówiąc, zupełnie się do tego przyzwyczaiłem.
A, bo to jest może taka strategia oswajania.
Możliwe. To to na pewno trochę jest, w sensie, że na pewno jako ludzie musimy się też do tego przyzwyczaić i jakby to się nam może opatrzeć, i rzeczywiście już nie reagujemy z takim, z takim dziwnym uczuciem.
No to jest ten tak zwany syndrom tego uncanny, tak? Ta dolina niesamowitości. Czyli coś nieorganicznego, coś sztucznego wygląda już bardziej… wygląda jak, powiedzmy, człowiek, ale wiemy, że jest robotem, i mamy takie, taki dziwny dysonans. Bo dopóki robot wygląda jeszcze tak, że tu wystają jakieś siłowniki, tu kable czy coś tam, nie ma z tym żadnego problemu. Dobra, widzę, to jest robot, ma tutaj jakieś mechanizmy, nie boję się tego.
Wiem, szczerze powiedziawszy, bo BigDog zaczął nagle ścigać cię w tym lesie.
Tak, bo to właśnie to by ci chyba zaczęły przeszkadzać te siłowniki jego.
To właśnie. Może nawet faktycznie bardziej chodzi o, nawet może nie tyle wygląd, ale rzeczywiście o to zachowanie, tak.
O zamiary.
Nie, zamiary pewnie też, chociaż tego nie odczytamy tak łatwo, ale jeśli widzimy na przykład tego Atlasa, znaczy w sensie prezentowanego z Boston Dynamics, którego ruchy są już naprawdę mega płynne, no to rzeczywiście to jest taka ciekawa obserwacja, jak on sobie tańczy w tym wideo razem.
Taka mała przestroga, bo w dzisiejszych czasach to można nie takie rzeczy wypuścić w internety. I na przykład jest taki filmik, rzekomo właśnie z takimi testami na poligonie wręcz, z takim robotem i strzelaniem. No to to jest taki… to jest powszechnie już zdyskredytowany fake.
No wiem, ale taki fake to też może wprowadzić w błąd kogoś, kto na przykład nie jest, no, nie jest oswojony z fejkami.
Do zrobienia, prawda? Ale to Boston Dynamics tego nie potwierdziło, w sensie, jakby zaprzeczyli, że nie robią takich.
Przyznać. A, nie, przepraszam, to to my strzelamy do naszego robota, on tam chyba stosownie odpowiada. W którymś momencie też tam jest taki test, że on strzela do tarczy, a człowiek stoi obok, a później człowiek wchodzi na tę tarczę i robot ma przestać strzelać. I faktycznie przestaje strzelać, ale oczywiście łatwo sobie wyobrazić sytuację, kiedy tego nie zrobi.
Ale to już jest, powiedzmy… znaczy, tutaj się trochę śmiejemy pewnie, ale to gdzieś te zagrożenia są.
Jeszcze, jeszcze te zagrożenia gdzieś tam są.
Są realne.
Też, też, też.
Postęp w robotyce i oswajanie technologii
Tesla, jak to Tesla, próbuje. Próbuje, jak to Elon, próbuje jeszcze w tej gałęzi robotyki robić swojego Optimusa.
Nie widziałem Optimusa.
Optimusa. I mieli taką prezentację jakieś dwa lata temu.
A, też strzela takie gadki grube, nie?
Właśnie na razie nie strzela. On ma troszkę inny profil niż ten Atlas, bo ten Atlas i generalnie roboty Boston Dynamics są na razie takie bardziej roboty takie do użytku, że tak powiem, przemysłowego. Na zasadzie, one mają gdzieś tam służyć, powiedzmy, nie wiem, na budowie do noszenia jakichś rzeczy, w ramach jakiejś katastrofy ekologicznej, żeby gdzieś tam wejść w jakieś niedostępne dla ludzi miejsca. One są takie bardziej użytkowe. Natomiast Optimus od Tesli, bardziej – oni zapewne go robią z nastawieniem wykorzystania pewnie w fabrykach – ale on jest taki trochę wątły z budowy i generalnie wygląda tak troszkę mniej, można powiedzieć, stabilnie.
Natomiast widać ewidentnie, że bardzo mocno idą w symulację dłoni, bo ma taką bardzo ludzką dłoń. Bardzo… I jeśli wierzyć przynajmniej doniesieniom tutaj Tesli, jest bardziej sterowany sztuczną inteligencją niż Atlas. Gdzie w Atlasie jest zestaw pewnych predefiniowanych ruchów, które później, w ramach na przykład przeskakiwania toru przeszkód, on sobie dynamicznie analizuje i wybiera sobie z katalogu tam kilkuset ruchów odpowiednią kombinację i wszystkie parametry, i on jakby na bieżąco to robi. Ale te rzeczy trzeba było mu jednak gdzieś tam zaprogramować. Natomiast Optimus Tesli niby jest taki troszkę mądrzejszy, na zasadzie, że no też trzeba mu, trzeba go nauczyć pewnych czynności, ale później jest bardzo duża autonomia w tym, co on faktycznie może robić.
No a to wciąż jest prototyp, więc ciężko pewnie oddzielić to, co prawdziwe, od tego, co jest tylko takim marketingowym… no taką gadką marketingową, żeby zachęcić inwestorów.
Oczywiście, oczywiście. A pamiętam taki jakiś taki materiał a la Sonda, tylko to było gdzieś z Zachodu, gdzieś nagrane w latach chyba 80. czy coś koło tego, gdzie właśnie była mowa o tym, jak bardzo ciężko jest zrobić maszynę kroczącą. I było porównanie takiej nogi ze stopą robota do stopy człowieka, nie, gdzie tam było wyliczone, ile jest wszystkich kości w stopie, ile jest mięśni, ścięgien i cały ten mechanizm. No i tam mówią, mówili, że brakuje mocy obliczeniowej, żeby w ogóle wyliczyć ruch tej stopy, nie?
To to jeszcze w latach 80. może i było prawdą, ale teraz to już, już tej mocy jest w sam raz, nie? Więc w którymś momencie te roboty się pojawiły. Więc tutaj ta, cały ten katalog jakiś tam możliwych ruchów na pewno już istnieje, już jest dobrze zoptymalizowany, przynajmniej w tych zastosowaniach, które już sobie dobrze radzą, bo na przykład roboty Hondy to już sobie chodziły i tańczyły po scenie chyba z 10-15 lat temu, nie?
Tak, ale tam jeszcze nie było tak… By to można porównać do po prostu zaprogramowanej procedury sekwencyjnej ruchów. Tam nie było absolutnie żadnej, że tak powiem, improwizacji. I to bardziej przypomina… takie roboty, są też takie często filmiki, one bardzo polegały na pewnych predefiniowanych, że tak powiem, ustawieniach czy odległościach, czy rzeczach, które są z góry ustalone, i wystarczy jedna drobna jakaś nieścisłość i się rozsypuje.
I się rozsypują. Jest taki zabawny film, gdzie robot sięga ręką do takiego zaworu, który miałby odkręcić, ale ten zawór jest bardziej z prawej strony i on sięga po ten zawór i próbuje go odkręcić, ale że nie złapał go, to coś mu się tam źle przeliczyło i po prostu upada na bok.
Najlepszym się zdarza.
Zawsze ci się udało odkręcić zawór?
No nie zawsze, ale zwykle nie upadałem wtedy.
On tak po prostu komicznie upada, no bo ewidentnie stracił równowagę, bo było założenie, że jak będzie trzymał, to będzie miał jakąś poparcie albo coś, a tutaj trzy siły się źle rozłożyły.
No właśnie. Więc no, ale z kolei, a propos rozkładu sił, to są też takie filmiki z takim fajnym skaczącym jedno- jednonóżcem, nie? Który jest właściwie, no, robotem, który porusza się na jednym siłowniku, nie?
Tak, i żyroskop go utrzymuje tam, wiadomo, w pionie, a on sobie tak skacze: ding, ding, ding. I tam mógł sobie po schodkach skakać, po jakichś pochylniach.
Nie wiem, czy to nie było gdzieś z Boston Dynamics też.
No oni też mają taki model, takiego, który wygląda trochę jak struś i on tak właśnie fajnie skacze na dwóch nogach, akurat.
Na dwóch. No, a to, to był na jednej. Nie wiem, może to gdzieś jakiś prototyp kiedyś pokazywali. Ale ich Atlas, no naprawdę, ten parkour, który wyczynia po torach przeszkód, i bierze sobie tę torbę z narzędziami, wrzuca na piętro wyżej, bierze deskę, układa sobie przejście, po tym przejściu idzie, no to jest naprawdę już ciężko tego typu zachowanie pewnie by było opisać proceduralnie, tam ileś tam if-ów. Tutaj już musi być troszkę inwencji tego, tego robota jako takiego, żeby pokonać taki tor przeszkód, więc no…
Coś się dzieje.
Coś się dzieje.
Coś się dzieje. Może dalej to jest taki trochę fake, tylko że po prostu może to jego sterowanie jest na tyle już fajne, że on sobie potrafi właśnie nawet z takich nieprecyzyjnych ustawień coś poskładać i jeszcze to zrobić. A nie jest powiedziane, że w prawdziwym świecie by sobie już poradził.
No niby tak, w takiej randomowej scenerii gdzieś tam. Ale chyba te roboty troszkę sobie jednak radzą, bo takiego Spota, czyli tego małego, żółtego, na czterech nogach, można sobie normalnie kupić za 75 000 dolarów.
No to kto bogatemu zabroni.
I kupując go, to zakładam, że część z tych rzeczy, które gdzieś tam były na filmikach prezentowane, to on będzie potrafił zrobić, czyli i przyniesie, i poda, i pozamiata, i to wszystko.
I skosi trawnik.
Autonomia w domu – odkurzacze i ich pułapki
No, troszkę jednak na pewno będzie trochę mądrzejszy od mojej Rumby, która po prostu jeździła trzy razy po tym samym śladzie, a potem się zacięła na środku.
No właśnie, właśnie, właśnie. No to jest, chociaż to też jest jeden z takich aspektów, że ta… może to ciężko nazwać robotyką, ale jednak te urządzenia takie bardziej autonomiczne, właśnie jak chociażby nasze domowe odkurzacze…
Automaty nieliniowe.
Automaty nieliniowe. One rzeczywiście, w większości przypadków… może nie w przypadku akurat twojej Rumby…
Nie, moja była jakaś pechowa.
Ale całkiem fajnie sobie radzą z takim sprzątaniem, co też nie jest trywialnym rozwiązaniem, bo trzeba i te przeszkody omijać, trzeba mieć jakiś lidar, trzeba mieć jakieś rozpoznawanie tych przeszkód, trzeba umieć nie spadać ze schodów.
To są, to są niby proste rzeczy.
Ale dobrze by też było nie wjechać pod mebel i tam zostać, na przykład. Czyli rozpoznać, czy wysokość mebla jest dla mnie okej, czy tam nie utknę. Więc to są niby pojedynczo proste problemy, ale żeby je wszystkie gdzieś tam zebrać do kupy i żeby to działało powtarzalnie – no bo wiadomo, prototyp to można zbudować pewnie bardzo szybko, ale jak już chcemy sprzedawać coś klientom i później nie męczyć się z reklamacjami, bo cały czas tam nasze roboty spadają ze schodów…
I w szafie utykają.
Tak, albo zjadają chomika, w sensie tego żywego, nie, pluszowego.
No tak, no to jednak to musi tutaj być pewien, że tak powiem, postęp, jeśli chodzi o tego typu nawet…
Czyli wystarczyłoby, żeby on był autonomiczny, w sensie, tę autonomię swoją miał na pokładzie, ale żeby nim zarządzał jak rojem Skynet, i już z głowy, nie?
Że Skynet zrezygnował z Oracle’a ostatnio, bo wszystko przepisali na swoje.
Już jesteśmy blisko. Tutaj nawet na Netfliksie jest taka seria „Love, Death & Robots”. W jednym z sezonów jest odcinek, kiedy taki automat sprzątający nagle, coś mu tam ma jakieś małe spięcie i postanawia, postanawia właśnie załatwić swoją właścicielkę. No i cały odcinek sprowadza się do tego, że oni tam się ganiają po po po mieszkaniu i on tam jakimś małym laserem, który pewnie służy do czyszczenia plam, próbuje gdzieś tam coś strzelić. Więc, więc już nawet takie rzeczy pojawiają się w kulturze. Czyli ktoś o tym sobie pomyślał, no bo pewnie może autor tego akurat odcinka zobaczył, że ta Rumba mu jeździ po tym i sobie pomyślał: „A gdyby ta Rumba chciała mnie zabić?”.
Zrobił o tym odcinek.
A moja Rumba zaczęła po rusku gadać na koniec.
No właśnie, także…
Nie wiem, ze wschodu.
Na szczęście odłączyłem ją od zasilania, także już się nie dowiemy.
Zapowiedź kolejnego odcinka – AI jako elektryczność
No to co, to my tu pitu-pitu i chyba już, że tak powiem, trzy czwarte tematu wyczerpaliśmy, jeśli chodzi o popkulturę.
Tak, popkulturę i takie bardziej fizyczne tutaj…
Tak. Czyli mamy pierwsze ujęcie AI w ujęciu, w ujęciu, w ujęciu. Następne ujęcie to będzie akademickie, tylko trochę, trochę bardziej…
Troszkę bardziej.
Troszkę bardziej, ale temat pewnie jest jeszcze, jeszcze dłuższy i też chyba troszkę bliższy nam, takim naszym realiom, że tak powiem. No bo jednak akademickie AI i ogólnie algorytmy, tego typu rzeczy, to jest coś, co…
Będziesz jakiegoś aparatu przedstawiać akademickiego?
Raczej obejdzie się bez aparatu, ale to jest chyba coś, co możemy bliżej doświadczyć niż na przykład konstrukcja robotów, bo tego na co dzień, przynajmniej w takim potocznym, że tak powiem, postrzeganiu, no to raczej w niewielu firmach to jest aż tak praktykowane. Natomiast akademickie AI i generalnie możliwości nawet próbowania z chmury, różnego rodzaju frameworki, tule, no są dostępne na wyciągnięcie ręki, więc można się tym pobawić relatywnie łatwo. I może od tego cytatu, to znaczy tego właściwie tej tej myśli, można by zacząć.
Tak, „AI jest jak elektryczność”.
Tak, tak. To jest, to jest cytat, który mi bardzo, bardzo się spodobał. To jest cytat pana Andrew Ng, współtwórcy Coursera. Między innymi był współzałożycielem Coursera. Generalnie, no bardzo mocno jakby obraca się tutaj w kręgach sztucznej inteligencji, prowadzi wiele, jest generalnie profesorem i prowadzi też wiele szkoleń ze sztucznej inteligencji. I właśnie stwierdził, że AI właśnie jest jak elektryczność. Czyli jakby samo w sobie niekoniecznie ma konkretne zastosowanie, natomiast możemy użyć AI jako coś, co napędza. Czyli dosłownie, tak jak elektryczność napędza nasze, nasze urządzenia, tak samo AI może napędzać nasze produkty, nasze roboty.
No tak. No i podobnie, tak jak ta elektryczność zastosowana poprawnie jest jak najbardziej okej, natomiast łatwo może nas porazić.
Porazić. I podobnie jest z AI, że też może nas łatwo porazić, może w troszkę innym rozumieniu, ale wciąż.
Nie jestem tak przekonany, bo jak tak sobie o tym czacie myślę, to jakoś tak…
No, czat cię jeszcze nie poraził.
Nie poraził. Znaczy, on mnie poraził czym innym.
Czym innym, tak.
Ale, ale okej. No, powiedzmy, że gdyby, gdyby dać wiarę tym domysłom, albo inaczej, popuścić wodze fantazji i pozwolić, żeby ta fantazja poszła w stronę tych domysłów naszych pradziadów, o których będziemy w następnym odcinku zapewne, od których będziemy zaczynać, to można by dojść właśnie do takiego obrazu trochę Skynetu.
Trochę Skynetu, ale też tak nawet bardziej przyjemnie. Jeśli możemy wykorzystać AI w pozytywnym celu, na pewno znajdą się ludzie, którzy będą chcieli to wykorzystać również w negatywnych celach. Czyli wszelkiej maści cyberprzestępczość, łatwiejsze, łatwiejsze sposoby pozyskania jakiś informacji, które nie powinny być tak łatwo pozyskiwane. No to to będzie miało też ten wyścig zbrojeń, który jest pomiędzy, no, jednak gdzieś tam, powiedzmy, cyberprzestępcami, tak ogólnie to nazwijmy potocznie, a ludźmi. No AI też na pewno będzie użyta w celach niecnych. No nie ma się co oszukiwać. Nie da się tutaj wprowadzić żadnych praw robotyki czy tego typu rzeczy, żeby, żeby zablokować bardziej taki, no, niecny użytek, tak to nazwijmy. Ale to już poruszymy te tematy pewnie w następnym odcinku.
Pewnie tak. To dzięki za dzisiaj.
Dzięki, Michał. Dziękujemy za oglądanie tego odcinka i zapraszamy na następne. Trzymajcie się, cześć.